Czas kolędowych spotkań, radosnego śpiewania kolęd i cieszenia się Dobrą Nowiną. W dawnej tradycji te 12 dni od Bożego Narodzenia spędzano nie na pracy, lecz na zabawach, świętowaniach i spotkaniach towarzyskich - tak do święta Trzech Króli.
Rzeczywiście w tym roku kalendarzowym można było mieć kilka dni urlopu i kilkanaście dni wolnego. Tym razem było rzeczywiście radośnie i uroczyście. Dopisało zdrowie i siły do przygotowania całej rodzinnej Wigilii, mimo licznych spotkań przedświątecznych (grudniowych, o których pisałam we wcześniejszych postach).
W Boże Narodzenie tradycyjna wieczerza z 12 potrawami i symbolicznym dzieleniem się opłatkiem (tym razem miałam nawet bezglutenowy, poświęcony). Radość była tym większa, że spędziliśmy ten wieczór z córeczką, podobnie zresztą jak pierwszy dzień świąt. Nasza choinka, ubrana przez Asię, prezentowała się bardzo pięknie i dostojnie, podobnie jak cały wystrój, nad którym tym razem Ona czuwała. Drugiego dnia świętowanie z sąsiadami i obowiązkowy spacer dla spalenia kalorii, 27-go już tradycyjnie u Ani z życzeniami urodzinowymi, 30 grudnia jeszcze świąteczne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki Mówionej bardzo klimatyczne..
Potem przygotowania do Sylwestra, który w tym roku spędziliśmy w NOCIE (NOT to dla nas nocne oglądanie telewizji) i obowiązkowy Koncert Noworoczny z Wiednia, który zawsze staram się celebrować. No a już drugiego stycznia rodzinka była w komplecie. Radosne przywitanie na lotnisku i pięć dni wspólnego świętowania. Kocham moje dzieci i zawsze cieszę się ze wspólnych spotkań, to jest naładowanie akumulatorków na cały kolejny rok! Ten rok pewnie będzie szczególny, wymagający dodatkowej energii, ale też niosący ważne wydarzenia. Jak dobrze, że Asia była częściej z nami i przy okazji sama się trochę zregenerowała (przynajmniej mam taką nadzieję). To mądra osoba, która posiada w sobie wielkie pokłady dobroci i miłości, to również dzięki niej moje akumulatorki się ładują. Dzięki niej zrozumiałam jak ważna jest w życiu „uważność”.
2 stycznia dało mi się dotrzeć do „Domu Serca” na wspólne kolędowanie z „Iskierką”. Sympatyczne spotkanie z miłą atmosferą, jednak trochę przyćmione przez problemy samochodowe. Ktoś wypuścił nam powietrze ze wszystkich 4 kół i były problemy z powrotem do domu. Skończyło się jednak dobrze. Miło było podzielić się śpiewnikami „Kolędujmy razem” opracowanymi jeszcze przez sekcję literacką w moim „OKATiKu” i przypomnieć kilka moich świątecznych wierszy. Zawsze lubię wspólne kolędowania i dzielenie się słowem, jeszcze dzisiaj kolejne śpiewanie kolęd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz