WIERSZE Z ŻYWEGO DRZEWA
Helena Dobaczewska-Skonieczka
Wanda Niedziałkowska-Dobaczewska
Wydawnictwo: Kujawsko-Pomorskie Centrum Kultury, Bydgoszcz (wyd. I 2017, wyd. II 2018)
Historia literatury polskiej zna wiele przypadków kultywowania rodzinnej tradycji literackiej przez synów, córki, wnuki i dalsze pokolenia potomków. Począwszy od wzruszających dzieł biograficznych Władysława Mickiewicza, na temat ojca, poprzez prace edytorskie i przyczynkarskie krewnych Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Broniewskiego, Tuwima czy Jastruna. Nie dziwi zatem szczególne za-interesowanie twórczością Wandy Dobaczewskiej, jej wnuczki Heleny, która stworzyła książkę tyleż rodzinną, co w pełni integralną literacko, ukazując dalszy kontekst twórczy zaczynu i fermentu swojej szacownej krewnej. Najważniejsze było tutaj zachowanie dorobku poetyckiego i przeniesienie go ku nowym czasom: Wiersze z żywego drzewa to prezentacja twórczości związanej z pielęgnacją tradycji rodzinnych i popularyzacją regionu. Wiele utworów jest inspirowanych przez najbliższych i grono przyjaciół. Tę pokoleniową twórczość Wandy Niedziałkowskiej-Dobaczewskiej i Heleny Dobaczewskiej-Skonieczki splata głęboki regionalizm, a więc miłość do swojej „Małej Ojczyzny”, którą było Wilno, potem Żnin, a łączy to wszystko Bydgoszcz. Tym większa zasługa edytorki i współautorki, tym wartościowsza jej praca, której efekty oddziaływać będą na czytelników bardzo długo. Krytyka literacka skłonna jest do poszukiwań negatywów i tutaj może kwestionować ukazanie w jednym tomie utworów dwóch literatek, jakże różnych i kontrastowych, ale przecież chodzi o manifestację więzi rodzinnych i ukazanie tego, co osiągnęła Wanda Dobaczewska pośmiertnie. To jej wrażliwość i opiekuńczość, a potem studia nad jej dorobkiem, „wykreowały” kolejną literatkę w rodzinie i wyposażyły ją w takie narzędzia pisarskie, iż stała się ona ważną uczestniczką życia literackiego w Bydgoszczy, a w konsekwencji dały jej członkostwo w Związku Literatów Polskich i rozprzestrzenienie dorobku na cały kraj.
Wiersze wileńskie Wandy Dobaczewskiej znakomicie oddają piękno i wielokulturowość stolicy Litwy.
[…] Już w momencie publikacji utworów wileńskich pojawił się u Dobaczewskiej model wiersza prostego, pełnego liryki, tętniącego uczuciami
i barwnie odtwarzającego świat. W prezentowanych w tym tomie tekstach z innych okresów, po-wstających w innych przestrzeniach geograficznych i w innych miastach, łatwo odnajdziemy podobne nastawienie twórcze i inspirację pięknem, czystością i ładem estetycznym.
zd. NIEDZIAŁKOWSKA (1892–1980)
Autorka kilkudziesięciu powieści i opowiadań, poetka, eseistka, autorka sztuk dla teatrów ku-kiełkowych oraz animatorka kultury. Urodziła się w Twerze i pochodziła ze znanej w Wilnie rodziny Niedziałkowskich.
W 1910 roku ukończyła gimnazjum żeńskie Prozorowej w Wilnie. Studiowała na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego (1912–1914). Debiutowała w roku 1920 tomem poetyckim Na chwałę słońca. Przed II wojną światową prowadziła intensywną działalność polityczną i kulturalną, pełniąc jednocześnie funkcję wiceprezesa Związku Zawodowym Literatów w Wilnie (tam też mieszkała do roku 1939). W tym okresie współpracowała z rozgłośnią wileńską Polskiego Radia oraz czasopismami ukazującymi się w Wilnie i Warszawie („Świat”, „Kurier Poranny”, „Robotnik”). Na początku II wojny światowej została aresztowana wraz z mężem przez władze litewskie, które uznały ich za niepożądanych obcokrajowców. Przekazana gestapo i do końca wojny była więźniarką obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Swoje przeżycia z pobytu w obozie zawarła w książce Kobiety z Ravensbrück (1946). Po II wojnie światowej pracowała przez rok w warszawskiej Bibliotece Narodowej, a potem przeniosła się do Torunia, gdzie współpracowała z tamtejszym Polskim Radiem. Przez kolejne trzy lata (1948–1951) była kierownikiem literackim teatru lalkowego „Baj Pomorski”. W tym okresie działała w Związku Literatów Polskich, pisała także recenzje do czasopism „Arkona” i „Pomorze”. W 1951 zamieszkała w Żninie i do końca życia napisała wiele powieści tematycznie związanych z Pałukami. Pisała książki dla młodzieży i słuchowiska radiowe. Była też autorką sztuk i adaptacji teatralnych dla dzieci. Pośmiertnie została wpisana do honorowej Księgi Zasłużonych Żninian, a także jedna z ulic w Żninie została nazwana jej imieniem. W 1988 roku imię Wandy Dobaczewskiej nadano Szkole Podstawowej w Gąsawie. Uhonorowana między innymi Srebrnym Wawrzynem Akademickim (1935), Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (1970) i Medalem Jerzego Sulimy-Kamińskiego (2017).
„Wiersze z żywego drzewa”
MOTTO:
„Przemijają lata chwile
W wieczność pędzi czasu fala!
Co dzień jutro się przybliża
Co dzień wczoraj się oddala (…)
Zaszumiał wiatr polny
wśród kłosów i traw.
Tętentem przeleciał przez błonie!
O jaw mi się, Polsko,
w promieniach się jaw!
W poszumie wichrowym
wśród kłosów i traw,
Królową w słonecznej koronie.
Po makach czerwonych,
od miedzy na błoń
Rycernie i zbrojno ktoś jedzie!
Dzwoni podkowa –
bułany rży koń…Rycerze to jadą od miedzy na błoń,
a Czarny Zawisza na przedzie!
O jaw mi się, Polsko,
jak byłaś za dni minionej
potęgi i chwały!
Pod Grunwald huf
jedzie! Bułany koń rży!
O jaw mi się, Polsko,
jak byłaś za dni
gdy pieśni o Tobie śpiewały
Pod Grunwald huf jedzie!
Miecz dzwoni o miecz!
Chorągwie na wietrze łopocą!
Od chat naszych wara!
Od pól naszych precz! O wrogu
niesyty! Miecz dzwoni o miecz!
Zaszumiał im wicher, pokłonił się las
Wróg w pyle się czołgał,
zdeptany, jak płaz!
Zwycięzcom wiatr szumiał
i kłaniał się las!
Rycerze już dawno pomarli…
O sławo rycerna, o sławo
tych pól co wonczas
krwią jasną spłynęły!
Po dawnych mogiłach
przechadza się ból…
A młode ramiona, o sławo tych pól,
wskrzeszony, ujęły!
O Polsko, Królowo
pamiątek i snów,
Rycerze wskrzeszeni na przedzie,
Wiatr hasło powtarza
i zbroi się huf,
O Polsko, Królowo
pamiątek i snów,
Co znowu pod Grunwald
pojedzie
27 maja 1918 roku
Nie kraśniały im na murach sztandary,
Gdy ruszali pełni mocy i wiary,
że ich w boju
nie przemoże świat cały.
Na bój krwawy szli radośnie,
jak w taniec.
Nie by zgonem grzechy Boże
przebłagać, lecz by wstąpić
zwycięstwami na szaniec
i o Polskę z całym światem się zmagać.
W słońcu jutra wyprężali ramiona
jak za orłem orlęta,
aż piosenką ich strzelecką zbudzona,
wstała Polska, taką wiarą zaklęta.
Wstała Polska i od granic
jaśniejąca jak zorza.
Cała Polska od tatrzańskich
Wódz ich skrzyknął
pod murami Krakowa,
a w ich szable
tak potężne wlał życie,
że w ślad za nim szła
Kompania Kadrowa,
na zgon choćby,
choć na marzeń rozbicie.
Szła z Nim zbrojna
krwi gorącej szkarłatem,
głusząc trwogi
piór orłowych szelestem.
Aż, gdy słońce zapłonęło nad światem,
Wanda Niedziałkowska-Dobaczewska
Antologia, Wilno 1919
Kocham Cię, Słońce,
za królewską purpurę róż,
za tęcze drżące
w perłowych kropelkach rosy,
za niebo Twoje,
za płomienny majestat zórz,
za złote, ciężkie, od ziaren
chylące się kłosy.
Kocham Cię, Słońce,
za błękitną, spokojną toń,
gdy się iskrami
w letnie południe rozpala.
Ty na nią kładziesz złocistą
i wszechmocną dłoń,
i Twą pieszczotą
zbudzona ze snu drży fala.
Kocham Cię, Słońce,
za potężny, ogromny szum,
Gdy stare drzewa
śpiewają Tobie modlitwy,
Za chór skowrończy,
Twych Kapłanów maleńkich tłum,
Za błysk do Ciebie,
lecącej śnieżnej rybitwy
[…]I że nam z powiek
niezwalczony odpędzasz sen,
A od wezgłowia księżyca
srebrzyste zmory, że ukazujesz
mgłą skryte przepaście bez den,
Kędy nas cicho
czekają senne upiory.
Kocham Cię, Słońce,
za promienną pogodę pól,
Za srebrne cuda jabłoni
w pierwszym rozkwicie,
Za łzy i radość. Za chleby i za pszenny ul,
Za dzień wschodzący, za uśmiech ziemi, za Życie.
Nie zrywaj kwiatów,
niecierpliwy bracie,
Nie nam na radość kwitną,
ale sobie
Tak bardzo mądre
w swych barw majestacie
Tak dziwnie proste
w swych koron ozdobie.
Nie zrywaj kwiatów.
Niech zostanie żywą
Baśń, która była życiu przeznaczona
Niech snuje dalej wiotkich
tęcz przędziwo, i tak za rychło
przyjdzie czas, że skona.
[…] Jeżeli wyjdziesz
na poznanie świata,
Z nad ksiąg dźwignąwszy
ociężałą głowę,
Pomnij, że w każdym kwiecie
łąk – masz brata,
Że w pszczół brzęczeniu
są melodie nowe.
I to pamiętać wiernie chciej
w podróży, nim mchy nadepcesz
nieostrożną nogą,
Że nic wokoło twoim snom nie służy
Jeżeli pojmiesz,
jak jest świat związany
Płomieniem jasnym,
co aż z gwiazd wybucha,
z miljonów tęczy w jeden pas
i nie skrzywdzisz ducha.
„Na chwałę słońca” Poznań 1920 r.
STARE KAMIENICE…
Stare zaułki, stare kamienice…
wilgotną pleśnią
porośnięte mury…
w dziwacznych skrętach
biegnące ulice…
błękitne niebo,
nad miastem u góry…
Na poprzek ulic
rzucone arkady…
starych baszt duma,
wytrwałość i siła…
w podwórzu lekkość
i wdzięk kolumnady,
co się przed okiem
ciekawych ukryła…
Ponad oknami girlandy kamienne,
w owoce i kwiaty …
po rogach święte, marzące
i senne, albo smok dziwny,
jak orzeł skrzydlaty…
Wesołe, jasne i barwne kościoły…
ich koronkowe, wysmukłe wieżyce…
Czar na pół tęskny,
a na pół wesoły,
co idzie zwolna przez kręte ulice…
O, Wilno moje!
Twój czar niezwalczony,
łańcuchem złotym
przykuwa do ciebie!
A komu przyjdzie
w dalekie iść strony,
ten widzi słońce
blednące na niebie!
Tobie, słońce,
oddaję te dachy pogięte
w dziwne linie...
daleko idące, jak morze...
Niby fale w bezruchu
zastygłe, zaklęte...
Błękitne śród nocy,
czerwone pod zorze.
Ty je ozłoć!
Niech w twoich promieni koronie
świecą z dala piękniejsze
i bardziej szlachetne.
I niech miasto w twym blasku
goreje i płonie
jako czasy dawnemi
królewskie a świetne.
Maluj złotem kościołom
ich płaszcze kamienne.
A wysmukłym wieżycom
rzuć złoto na czoła,
aby w glorji witały
zmartwychwstań anioła,
co po latach źrenice
otwiera im senne.
Białych domów,
milczące, śnieżyste arkady,
stare baszty na górze,
marzące o chwale,
porozwidniaj wspaniale
i ubierz wspaniale,
bowiem nigdy nie było
w nich cienia ni zdrady.
Tobie, słońce,
oddaję prastare ulice,
co się między murami
zwijają, jak węże.
Bowiem mrok ich nie dotknie
i noc nie dosięże,
jeśli ty je ustroisz
w twych snów błyskawice.
Może, kiedyś,
odejdą od murów obrońce
i pozwolą, że runą
ostatnie kamienie…
Wtedy jeno zostanie
słoneczne marzenie…
Miasto moje kochane,
oddaję ci, słońce.
FILOMACI
Przedwczesny mrok zapada,
w sklepionej izbie cień…
zasiada w krąg gromada
Adama święcą dzień.
Kielichy raźno dzwonią…
przemowę głosi Zan…
„Nasz zapał – naszą bronią!
Z nas każdy świata pan!”.
Mickiewicz pośród koła…
w źrenicach płoną skry!
I żar mu bije z czoła,
na strunach lutni drży!
I płynie struga złota…
na gwiazdach pieśni gra…
Nieśmiały rym Czeczota
do wtóru cicho łka…
Jeżowski schylił czoło,
coś duma… marzy… śni…
kolegów zwarte koło
i wspólnej pracy dni…
I wiara: świat się zmieni
na ich młodzieńczy zew!
Pieśń lica im rumieni
i ogień wlewa w krew.
Za oknem gwiazdy płoną
miljonem srebrnych lśnień,
blask w izbę ślą sklepioną
„Wilno” 1922 r.
OSTROBRAMSKIEJ
Módl się za nami.
Nie jesteśmy godni
Jednej przeczystej
Twoich oczu łzy,
Tłum zapłakanych
i smutnych przechodni
Na świecie szarym
i smutnym jak my.
Bo niezliczone,
Pani, nasze winy,
Jak ziarna piasku
na dnie sinych mórz
I jako gwiazdy
niebieskiej głębiny –
A my się modlić
nie umiemy już.
Zapominamy
w powszednim zamęcie,
Że Ty u Bramy
naszej trzymasz straż,
Na wszystkie bóle
masz ciche zaklęcie
I wszystkie nędze
po imieniu znasz…
Uciszaj Matko
wichury i swary,
Szatańską pychę
hardych myśli krusz,
Błogosławieństwem
oddalaj pożary
Od naszych domów
i od naszych dusz.
A serca nasze,
w jedno zestrzelone
Ku Tobie wzbite
w złoty ognia słup –
Tę rozmodloną
naszych serc koronę
Złożoną kornie
u Twych Świętych stóp
Przyjm miłościwie
Królowo Aniołów,
Jak uzbierany
Twój na ziemi plon,
I zanieś, Jasna,
Przed Twego Syna
szafirowy tron
Wanda Dobaczewska, „Głos Karmelu”,
Jakoś szaro, jakoś pusto, jakoś nudno,
chociaż życie przyspieszonym niby tętnem drga
Niby tłumno na ulicach, a bezludno,
bo twarz każda, choć znajoma, a nie ta.
Pozmieniali się ludziska. No to trudno,
wszystkie burze przeszumiały. Trzeba jakoś żyć.
Odbudowa i reformy. Piłka nożna.
Na dnie duszy pokutuje myśl ostrożna:
„Jakoś to inaczej wszystko miało być”.
Przemęczenie, znerwowanie. Pewnie - - pewnie
takie troski dokuczliwe, pełzające,
dni powszednie ani zimne, ni gorące.
Jednostajnie odbarwione w popielaty cień.
Aż się nagle, w tajemnicy, zrobi rzewnie
za latami przedwojennych „Ikarowych lśnień”.
Czas odetchnąć – Pozrzucaliśmy obroże.
A wciąż jeszcze coś się wikła. Czegoś brak.
Może jutro będzie lepiej. Może?
Tak-tak
Wanda Niedziałkowska-Dobaczewska miała wtedy 33 lata
1.
Rycerki Polskie, Warszawa-Poznań 1919,
Biblioteka dzieł wyborowych
2.
Co to jest Ojczyzna (Druk Zjed Młodzieży),
Poznań 1920, Wyd. Uniwersytetu Żołnierskiego
3.
Na chwałę słońca (poezja), Poznań 1920,
Wielkopolska Księgarnia Nakładowa
4.
Wilno (poezje), klisze z fotografii Bułhaka,
Wilno 1922, nakł. i druk L. Chomiński
5.
Wilno. Tryptyk, zdobił Michał Rouba, Wilno 1926,
L. Chomiński
6.
Minjatura i inne nowele, , Wilno 1928, druk M.
Latour
7.
Kamienica za Ostrą Bramą (powieść), Wilno 1928,
Tow. Wyd. „Pogoń”
8.
Nasza dola (poezja), Wilno 1932, L. Chomiński
9.
Zwycięstwo Józefa Żołądzia (powieść),Wilno 1934,
księg. Wyd. J. Zawadzki (II Wyd. 1938)
10.
Kupała „Noc Świętojańska”, Wilno 1935, Wileński
Związek Teatrów i Chórów Ludowych
11.
Dzieje kultury wileńskiej między dwoma
powstaniami, Wilno 1937, Dziennik Urzędowy KOS
12.
Wileńszczyzna i Nowogródczyzna w latach
1920-1937, Wilno 1938, Dziennik Urzędowy KOS
13.
Wilno i Wileńszczyzna w latach 1863-1914, Wilno
1838, Dziennik Urzędowy KOS
14.
Tam gdzie się serca palą (powieść), Warszawa 1938,
Tow. Wyd „Rój”
15.
Kobiety z Ravensbrück, Warszawa 1946
16.
Święty Mikołaj, Zimowa bajka, Baj Pomorski, Toruń 1948
17.
Zatopione wesele, Kupała, Lis Rudzielec, BP Toruń
1948
18.
Osiem
lalek i jeden miś, Bitwa na szachownicy, BP Toruń 1951
19.
Konik polny i mrówka, Kraków 1961
20.
Jagiełło w Żninie (1963)
21.
Jędruś i Jędrzej (1968)
22.
Złota studzienka (1959), (2009)
23.
Człowiek, którego nazywano diabłem (1962)
24.
Korzenie (1964)
25.
Kim jest Rudzielec (1968)
26.
Nikt nie jest winien (1970)
27.
Niedzisiejsi (1973)
28.
Społeczeństwo nie z tej ziemi (1979)
Publikowała w międzywojennej prasie:
POŁUDNIE Miesięcznik poświęcony sztuce i
krytyce artystycznej
ZAUŁEK Literacki i artystyczny
dwutygodnik
„GŁOS KARMELU” Miesięcznik Szkaplerzny
WIANKI
JEDNODNIÓWKA – na Zjazd Nauczycielstwa
Polskiego w Wilnie
HASŁO dodatek literacko-naukowy
HIPOGRYF miesięcznik akademicki
TYGODNIK WILEŃSKI Ferdynanda Ruszczyca
POBUDKA
Zorza (JUTRZENKA)
Gazeta wileńska (KURIER KRAJOWY)
Dziennik wileński (GAZETA CODZIENNA)
Kurier wileński
Środy literackie – Pismo
literacko-artystyczne (V35-VI37
Słowo
Źródło mocy
PRZEWODNIK WILEŃSKI
GONIEC PORANNY – WYDAWCA Wanda
Dobaczewska
Prowadzenie
działu literackiego
Literackie
życie Wilna – Wanda Dobaczewska
Założona
w roku 1923, Wileńska grupa regjonalna żyje i rozwija się w ścisłem
odosobnieniu od reszty literackiego świata. Ten świat traktuje Wilno wyłącznie
jako teren swoich wypadów na przestrzeń pustą i nieobsianą, którą dopiero
zaorać należy. Z uporem zastarzałego przyzwyczajenia myślowego nie chce
dostrzec miejscowych wartości kulturalnych, które zakiełkowały już dawno, a
teraz podrastają sobie pomaleńku, czekając cierpliwie, aż zostaną nagle i
niespodziewanie odkryte. Liczne w ciągu paru lat ostatnich wizyty tuzów
literackich na wileńskich Środach Literackich nastawione były z reguły na ton:
— „oto, co wam przywiozłem“ . Nigdy na ton: — „pokażcie, co wy macie“ ?
Przyczynia się do tego stanu rzeczy z drugiej strony przesadna skromność
członków grupy wileńskiej : nie umiemy się reklamować. Atmosfera Wilna jest pod
tym względem zbyt staroświecką, zbyt romantyczną. Uważa się tu normalnie
wszędzie przyjętą reklamę za coś poniekąd ubliżającego godności artysty, za coś
nieodpowiedniego, za jakiś nietakt... a rezultatem stąd płynącym — Polską wciąż
uparcie myśli, że nas niema. Powiedział to niedwuznacznie Adolf Bocheński w
mądrym i słusznym artykule, drukowanym ostatnio w miesięczniku „Droga“ . Jeśli
jednak tak kategorycznie stwierdził, że w Wilnie niema żadnego miesięcznika —
powinien był się wpierw dokładnie poinformować. Dowiedziałby się wówczas, że w
Wilnie wychodzą „Źródła Mocy“ . Ukazują się wprawdzie tylko parę razy do roku,
niemniej jednak treściowo i graficznie nie różnią się niczem od każdego innego
miesięcznika. Koło nich to właśnie grupują się literaci wileńscy. Redagowane
przez Mieczysława Limanowskiego, Wiktora Piotrowicza i Walerjana Charkiewicza,
„Źródła Mocy“ mają oblicze ściśle regjonalne, a ukazują się zwykle w związku z
jakimś wypadkiem określonym życia kulturalnego, jako numer jednolity, jednemu
zagadnieniu poświęcony. Był numer Ostrobramski, związany z koronacją naszej
Patronki w 1927 roku. Dalej numer jubileuszowy 350-lecia Uniwersytetu Stefana
Batorego. Trudności wydawnicze, wszędzie duże, w Wilnie przekraczają granice
najpesymistyczniejszej fantazji. Mimo to książki, wydane tu w przeciągu
ostatnich kilku lat mogłyby zapełnić niezgorszą półkę księgarską. A mają te
książki jedną wielką zaletę zewnętrzną, o ile już się narodzą — to zawsze w estetycznej
szacie tak, że je w rękę wziąć przyjemnie. Tyczy się to przede wszystkim
wydawnictw Ludwika Chomińskiego. Książka jego, raz zrobiona, może iść śmiało w
ręce najwybredniejszego bibljofila. Takim cackiem jest np. „Miasto pod
Chmurami“ Witolda Hulewicza, albo skromny i śliczny „Rycerz z La Manczy“
Łopalewskiego. Drugi wileński wydawca, Marek Latour, zamyka, niestety, listę
tych pożytecznych ludzi w Wilnie. Książce wileńskiej trudno jest wybrnąć poza
granicę byłego wielkiego księstwa Litewskiego. Zdarza się, że w Domu Książki
Polskiej leży na składzie nie tylko nierozesłana po księgarniach, ale nawet
nierozpakowana, do Krakowa czy Lwowa nie dociera prawie nigdy, a przecie, gdyby
dotarła, znalazłaby z pewnością uznanie. Jest bowiem, bez względu na to, jaką
treść zawiera — odzwierciedleniem życia dzielnicy odrębnej, posiadającej własną
przeszłość historyczną, własne tradycje i obyczaje, własną a swoistą przyrodę —
a przytem dzielnicy mającej pewien posmak Wschodu, a więc egzotyczności. Tylko
Wschodu naszego nie wolno rozumieć w sensie naleciałości
rosyjsko-bolszewickich, broń Boże! Chodzi tu wyłącznie o koloryt, nastrój, ton
nieco inny, raczej wschodnim niż zachodnim ludom właściwy, swoje własne wady i
zalety uzewnętrzniający, który, jak samo powietrze, przenika w dusze i pióra
nawet tych autorów, co nie są krwią żywą z byłą Litwą związani, a tylko na niej
osiedli i w nią wżyci. Powieść i nowelę, to najwierniejsze zwierciadło życia,
reprezentuje „Nierozsądny Kochanek“ Tadeusza Łopalewskiego, jego „Rozmowa w drodze“
, „Żołnierze i Kobieta“ . Dalej: „Kamienica za Ostrą Bramą“ Wandy
Dobaczewskiej, tejże „Miniatura“ ; „Państewko“ Kazimierza Łęczyckiego, który
niedawno zdobył sobie serce Krakowian swoją „Sztubą“ ; „Utopiona Lalka“
Masijewskiego; „Swoi Ludzie“ i „Tutejsi“ Romer-Ochenkowskiej dopełniają na
razie tej listy powieściowo-nowelistycznej. Przyszłość w tym względzie — przed
nami! Poezja jest, jak dotąd, zasadniczym tonem grupy wileńskiej. Mistrzowski
przekład Bylin rosyjskich Tadeusza Łopalewskiego powędrował do Warszawy aby tam
znaleźć wydawcę. Regjonalne wiersze Wandy Dobaczewskiej, ułożone w zbiorek p.
t.: „Nasza Dola“ pójdą śladem tych „Bylin“ szukać szczęścia po świecie. Tylko
twórczość Witolda Hulewicza utrwalona jest w książce aż do dni ostatnich. Więc:
„Sonety Instrumentalne“ , „Lament Królewski“ , „Miasto pod Chmurami“ .
Właściwie w Wilnie wydano tylko to ostatnie. Dwa poprzednie, jak również
„Piękna Podróż“ Łopalewskiego ujrzały światło dzienne za pośrednictwem
Hoesicka. Za to w Wilnie cierpliwie i niezmiennie wydaje Jerzy Wyszomirski:
więc ..Wiersze Niewczesne“ , a przedtem „Całopalenie“ i „Chwilę Niepokoju“.
Wileńska Reduta, póki znajdowała się w Wilnie, udzielała swej sceny wileńskim
talentom. Wystawił Łopalewski „Betlej ki Ostrobramskie“ i „Rycerza z La Manczy“
. O sukcesach „Sztuby“ Łęczyckiego wie już cała Polska. Wileńskie studja i
opracowania patrzą w przeszłość. Wyjątek stanowi Wiktor Piotrowicz ze swoim
krótkim szkicem o współczesnych poetach wileńskich p. t. „Nawias Literacki“
oraz książką p. t. „Z zagadnień wyznaniowych w Polsce“ . Pozatem porządkujemy
archiwa, zaznajamiamy się dokładnie z naszem dziedzictwem, by wziąć większy
rozpęd przed siebie. Więc Mickiewicz i Filomaci, niewyczerpana studnia coraz
nowych odkryć i szczegółów dla profesora Stanisława Pigonia, b. rektora U. S.
B. i byłego prezesa Związku Literatów w Wilnie. Więc Syrokomla, otrząśnięty z
niesłusznego zapomnienia, wydany ładnie w trzytomową całość, ułożoną i
komentarzami zaopatrzoną przez profesora Stanisława Cywińskiego. Więc
martyrologja unitów „Dzieje Unji Kościelnej“ Walerjana Charkiewicza, lub tegoż,
dzieje nieznanego, a ongiś w Wilnie poczytnego literata-apostaty, piszącego pod
angielskim pseudomimem John of Dycalp. Rzadko książki ogólno-kulturalnej
treści, jak „Przybłęda Boży“ Witolda Hulewicza i w przygotowaniu jeszcze
będąca, książka o Szopenie. Wreszcie najmłodsi, dojrzewające pokolenie,
zgrupowane dokoła dodatku literackiego do „Słowa“ . Dodatek ten, ukazuje się,
nieregularnie wprawdzie, lecz stale. Najwięcej w nim ważą nazwiska Teodora
Bujnickiego, Władysława Arcimowicza, Zagórskiego. A na zakończenie jeszcze
„Środy Literackie“ , ta niezaprzeczona specjalność Wilna i w Wilnie tylko
możliwa. Bo koleżeńska atmosfera wyklucza wzajemne zawiści i niechęci. Grupa
Wileńska nie przeżywa kryzysów i burz w szklance wody, środowe zebrania nie
bywają żadnym jadem zatruwane nawet wówczas, gdy poddają czyjąś pracę
publicznej i jawnej krytyce, jak to się zdarzyło np. „Sztubie“ Łęczyckiego.
Środy literackie, w pewnym stopniu wynagradzają grupie wileńskiej brak stałego
własnego organu. Odbywają się na Środach wieczory autorskie, bądź pojedyncze,
bądź zbiorowe, omawia się wszystkie ważniejsze wypadki, zaszłe w świecie
sztuki, kształtuje się opinja artystyczna Wilna i nabiera swoistego oblicza.
Żyjemy na uboczu — niemniej żyjemy intensywnie. I, jeśli grupy Wileńskiej zły
los nie rozprószy jeszcze przez czas dłuższy po różnych kątach świata —
okrzepnie ona i skonsoliduje się tak wyraźnie, że już nie będzie wolno nie
zwracać na nią uwagi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz