Twórczość rodzinna

Na tej stronie będę zamieszczać informacje, które udaje mi się odszukać o moich dziadkach: Wandzie Niedziałkowskiej-Dobaczewskiej i Włodzimierzu Korsaku. Jest to taki mój "Powrót do korzeni" nad którym ostatnio pracuję.















WIERSZE Z ŻYWEGO DRZEWA


Helena Dobaczewska-Skonieczka
Wanda Niedziałkowska-Dobaczewska
Wydawnictwo: Kujawsko-Pomorskie Centrum Kultury, Bydgoszcz (wyd. I 2017, wyd. II 2018)

DWIE PISARKI – posłowie 
dr Dariusz Tomasz Lebioda

Historia literatury polskiej zna wiele przypadków kultywowania rodzinnej tradycji literackiej przez synów, córki, wnuki i dalsze pokolenia potomków. Począwszy od wzruszających dzieł biograficznych Władysława Mickiewicza, na temat ojca, poprzez prace edytorskie i przyczynkarskie krewnych Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Broniewskiego, Tuwima czy Jastruna. Nie dziwi zatem szczególne za-interesowanie twórczością Wandy Dobaczewskiej, jej wnuczki Heleny, która stworzyła książkę tyleż rodzinną, co w pełni integralną literacko, ukazując dalszy kontekst twórczy zaczynu i fermentu swojej szacownej krewnej. Najważniejsze było tutaj zachowanie dorobku poetyckiego i przeniesienie go ku nowym czasom: Wiersze z żywego drzewa to prezentacja twórczości związanej z pielęgnacją tradycji rodzinnych i popularyzacją regionu. Wiele utworów jest inspirowanych przez najbliższych i grono przyjaciół. Tę pokoleniową twórczość Wandy Niedziałkowskiej-Dobaczewskiej i Heleny Dobaczewskiej-Skonieczki splata głęboki regionalizm, a więc miłość do swojej „Małej Ojczyzny”, którą było Wilno, potem Żnin, a łączy to wszystko Bydgoszcz. Tym większa zasługa edytorki i współautorki, tym wartościowsza jej praca, której efekty oddziaływać będą na czytelników bardzo długo. Krytyka literacka skłonna jest do poszukiwań negatywów i tutaj może kwestionować ukazanie w jednym tomie utworów dwóch literatek, jakże różnych i kontrastowych, ale przecież chodzi o manifestację więzi rodzinnych i ukazanie tego, co osiągnęła Wanda Dobaczewska pośmiertnie. To jej wrażliwość i opiekuńczość, a potem studia nad jej dorobkiem, „wykreowały” kolejną literatkę w rodzinie i wyposażyły ją w takie narzędzia pisarskie, iż stała się ona ważną uczestniczką życia literackiego w Bydgoszczy, a w konsekwencji dały jej członkostwo w Związku Literatów Polskich i rozprzestrzenienie dorobku na cały kraj.
Wiersze wileńskie Wandy Dobaczewskiej znakomicie oddają piękno i wielokulturowość stolicy Litwy.
[…] Już w momencie publikacji utworów wileńskich pojawił się u Dobaczewskiej model wiersza prostego, pełnego liryki, tętniącego uczuciami
i barwnie odtwarzającego świat. W prezentowanych w tym tomie tekstach z innych okresów, po-wstających w innych przestrzeniach geograficznych i w innych miastach, łatwo odnajdziemy podobne nastawienie twórcze i inspirację pięknem, czystością i ładem estetycznym.

fot. Helena Skonieczka w Szkole Podstawowej im. Wandy Dobaczewskiej w Gąsawie
Sporo z tej aury i tych zauroczeń przeniknęło do poezji Heleny Dobaczewskiej-Skonieczki, choć autorka znalazła też własny wyraz oryginalnej twórczości Pisałem o niej w Posłowiu do jednej z książek: „Liryka ta odzwierciedla harmonię natury, w której jest prostota i pełnia, czystość i oryginalność, a nade wszystko odbicie doskonałości Stwórcy. To ambitne poetyckie zadanie, by w słowach zawrzeć to, co jest elementem wielkiego systemu kosmogonicznego, co podąża od niebytu do świętości. Tylko w transcendencji lirycznej dostrzec można, że kropla nicości opalizuje barwami, połyskuje światłem, a jej znikomość da się porów-nać z zanikaniem kształtów w mroku, z wyłanianiem się perkozów i nurków z mgły. Analizując ko-lejne tomy autorki, konsekwentnie publikującej od lat, widzimy ciągłość doświadczenia poetyckiego i jej nieustającą czujność liryczną – umiejętność wyodrębnienia zdarzeń i ludzi, ich przestrzeni życiowych i indywidualnie moderowanych artefaktów. Człowiek jest tutaj częścią natury, ale też integralnym bytem, dekodującym doskonałość pierwotnej kreacji, aktu ciągnącego się od zamierzchłej przeszłości do teraźniejszości, chwili pulsującej w każdej ludzkiej kropli, w elementarnym słowie i każdym promieniu światła. Czuwając przy słowie, czuwa przy człowieku, stale od nowa zaczyna tworzyć opowieść o sobie i o ludziach, których spotkała na swojej drodze, dopełnia trwanie refleksją liryczną, która staje się filozofią każdego istnienia”. Pośród tych ludzi była Wanda Dobaczewska, jej babcia i nauczycielka literacka, osoba, która wywarła na nią ogromny wpływ i subtelnie ukierunkowała artystycznie. Książka, którą czytelnik ma w dłoniach, jest zatem dokumentem rodzinnych i literackich więzi, a także spłaceniem długu za wrażliwość i przygodę ze sztuką słowa.


WANDA DOBACZEWSKA

zd. NIEDZIAŁKOWSKA (1892–1980)
Autorka kilkudziesięciu powieści i opowiadań, poetka, eseistka, autorka sztuk dla teatrów ku-kiełkowych oraz animatorka kultury. Urodziła się w Twerze i pochodziła ze znanej w Wilnie rodziny Niedziałkowskich.
W 1910 roku ukończyła gimnazjum żeńskie Prozorowej w Wilnie. Studiowała na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego (1912–1914). Debiutowała w roku 1920 tomem poetyckim Na chwałę słońca. Przed II wojną światową prowadziła intensywną działalność polityczną i kulturalną, pełniąc jednocześnie funkcję wiceprezesa Związku Zawodowym Literatów w Wilnie (tam też mieszkała do roku 1939). W tym okresie współpracowała z rozgłośnią wileńską Polskiego Radia oraz czasopismami ukazującymi się w Wilnie i Warszawie („Świat”, „Kurier Poranny”, „Robotnik”). Na początku II wojny światowej została aresztowana wraz z mężem przez władze litewskie, które uznały ich za niepożądanych obcokrajowców. Przekazana gestapo i do końca wojny była więźniarką obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Swoje przeżycia z pobytu w obozie zawarła w książce Kobiety z Ravensbrück (1946). Po II wojnie światowej pracowała przez rok w warszawskiej Bibliotece Narodowej, a potem przeniosła się do Torunia, gdzie współpracowała z tamtejszym Polskim Radiem. Przez kolejne trzy lata (1948–1951) była kierownikiem literackim teatru lalkowego „Baj Pomorski”. W tym okresie działała w Związku Literatów Polskich, pisała także recenzje do czasopism „Arkona” i „Pomorze”. W 1951 zamieszkała w Żninie i do końca życia napisała wiele powieści tematycznie związanych z Pałukami. Pisała książki dla młodzieży i słuchowiska radiowe. Była też autorką sztuk i adaptacji teatralnych dla dzieci. Pośmiertnie została wpisana do honorowej Księgi Zasłużonych Żninian, a także jedna z ulic w Żninie została nazwana jej imieniem. W 1988 roku imię Wandy Dobaczewskiej nadano Szkole Podstawowej w Gąsawie. Uhonorowana między innymi Srebrnym Wawrzynem Akademickim (1935), Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (1970) i Medalem Jerzego Sulimy-Kamińskiego (2017).

Fragmenty z tomiku
„Wiersze z żywego drzewa”

MOTTO:
„Przemijają lata chwile
W wieczność pędzi czasu fala!
Co dzień jutro się przybliża
Co dzień wczoraj się oddala (…)
            Wanda Niedziałkowska-Dobaczewska (1920r.)

POD GRUNWALD!

Zaszumiał wiatr polny
wśród kłosów i traw.
Tętentem przeleciał przez błonie!
O jaw mi się, Polsko,
w promieniach się jaw!

W poszumie wichrowym
wśród kłosów i traw,
Królową w słonecznej koronie.
Po makach czerwonych,
od miedzy na błoń

Rycernie i zbrojno ktoś jedzie!
Dzwoni podkowa –
bułany rży koń…Rycerze to jadą od miedzy na błoń,
a Czarny Zawisza na przedzie!

O jaw mi się, Polsko,
jak byłaś za dni minionej
potęgi i chwały!
Pod Grunwald huf
jedzie! Bułany koń rży!

O jaw mi się, Polsko,
jak byłaś za dni
gdy pieśni o Tobie śpiewały
Pod Grunwald huf jedzie!
Miecz dzwoni o miecz!

Chorągwie na wietrze łopocą!
Od chat naszych wara!
Od pól naszych precz! O wrogu
niesyty! Miecz dzwoni o miecz!

Zaszumiał im wicher, pokłonił się las 
gdy z wrogiem mieczami się zwarli…
Wróg w pyle się czołgał,
zdeptany, jak płaz!
Zwycięzcom wiatr szumiał
i kłaniał się las!
Rycerze już dawno pomarli…

O sławo rycerna, o sławo
tych pól co wonczas
krwią jasną spłynęły!
Po dawnych mogiłach
przechadza się ból…

A młode ramiona, o sławo tych pól,
 znów miecz Twój,
wskrzeszony, ujęły!
O Polsko, Królowo
pamiątek i snów,

Rycerze wskrzeszeni na przedzie,
Wiatr hasło powtarza
i zbroi się huf,
O Polsko, Królowo
pamiątek i snów,
Co znowu pod Grunwald
pojedzie

    Wiersz Wandy Niedziałkowskiej-Dobaczewskiej opublikowany 
    w „Jednodniówce” Wileńskiej
    27 maja 1918 roku



KOMPANIA KADROWA

Nie kraśniały im na murach sztandary, 
nie dzwoniły im na drogach hejnały.
Gdy ruszali pełni mocy i wiary,
że ich w boju
nie przemoże świat cały.

Na bój krwawy szli radośnie,
jak w taniec.
Nie by zgonem grzechy Boże
przebłagać, lecz by wstąpić
zwycięstwami na szaniec
i o Polskę z całym światem się zmagać.

W słońcu jutra wyprężali ramiona
za swym wodzem,
jak za orłem orlęta,
aż piosenką ich strzelecką zbudzona,
wstała Polska, taką wiarą zaklęta.

Wstała Polska i od granic 
do granic szła za nimi
jaśniejąca jak zorza.
Cała Polska od tatrzańskich 
krzesanic, do szumiących, 
rozhukanych fal morza.

Wódz ich skrzyknął
pod murami Krakowa,
a w ich szable
tak potężne wlał życie,
że w ślad za nim szła
Kompania Kadrowa,
na zgon choćby,
choć na marzeń rozbicie.

Szła z Nim zbrojna
krwi gorącej szkarłatem,
głusząc trwogi
piór orłowych szelestem.
Aż, gdy słońce zapłonęło nad światem, 
cała Polska odkrzyknęła, że: Jestem!
    
    Pieśń o Józefie Piłsudskim
    Wanda Niedziałkowska-Dobaczewska
    Antologia, Wilno 1919



KOCHAM CIĘ SŁOŃCE

Kocham Cię, Słońce,
za królewską purpurę róż,
za tęcze drżące
w perłowych kropelkach rosy,
za niebo Twoje,
za płomienny majestat zórz,
za złote, ciężkie, od ziaren
chylące się kłosy.

Kocham Cię, Słońce,
za błękitną, spokojną toń,
gdy się iskrami
w letnie południe rozpala.
Ty na nią kładziesz złocistą
i wszechmocną dłoń,
i Twą pieszczotą
zbudzona ze snu drży fala.

Kocham Cię, Słońce,
za potężny, ogromny szum,
Gdy stare drzewa
śpiewają Tobie modlitwy,
Za chór skowrończy,
Twych Kapłanów maleńkich tłum,
Za błysk do Ciebie,
lecącej śnieżnej rybitwy

[…]I że nam z powiek
niezwalczony odpędzasz sen,
A od wezgłowia księżyca
srebrzyste zmory, że ukazujesz
mgłą skryte przepaście bez den,
Kędy nas cicho
czekają senne upiory.

Kocham Cię, Słońce,
za promienną pogodę pól,
Za srebrne cuda jabłoni
w pierwszym rozkwicie,
Za łzy i radość. Za chleby i za pszenny ul,
Za dzień wschodzący, za uśmiech ziemi, za Życie.


NIE ZRYWAJ KWIATÓW…

Nie zrywaj kwiatów,
niecierpliwy bracie,
Nie nam na radość kwitną,
ale sobie
Tak bardzo mądre
w swych barw majestacie
Tak dziwnie proste
w swych koron ozdobie.

Nie zrywaj kwiatów.
Niech zostanie żywą
Baśń, która była życiu przeznaczona
Niech snuje dalej wiotkich
tęcz przędziwo, i tak za rychło
przyjdzie czas, że skona.

[…] Jeżeli wyjdziesz
na poznanie świata,
Z nad ksiąg dźwignąwszy
ociężałą głowę,
Pomnij, że w każdym kwiecie
łąk – masz brata,

Że w pszczół brzęczeniu
są melodie nowe.
I to pamiętać wiernie chciej
w podróży, nim mchy nadepcesz
nieostrożną nogą,
Że nic wokoło twoim snom nie służy 
a byt najmniejszy idzie własną drogą.

Jeżeli pojmiesz,
jak jest świat związany
Płomieniem jasnym,
co aż z gwiazd wybucha,
z miljonów tęczy w jeden pas 
tęczany nie zerwiesz kwiatów
i nie skrzywdzisz ducha.

    Z debiutanckiego tomiku Wandy Niedziałkowskiej-Dobaczewskiej
    „Na chwałę słońca” Poznań 1920 r.



STARE ZAUŁKI…
STARE KAMIENICE…

Stare zaułki, stare kamienice…
wilgotną pleśnią
porośnięte mury…
w dziwacznych skrętach
biegnące ulice…
błękitne niebo,
nad miastem u góry…

Na poprzek ulic
rzucone arkady…
starych baszt duma,
wytrwałość i siła…
w podwórzu lekkość
i wdzięk kolumnady,
co się przed okiem
ciekawych ukryła…

Ponad oknami girlandy kamienne, 
splątane lekko
w owoce i kwiaty …
po rogach święte, marzące
i senne, albo smok dziwny,
jak orzeł skrzydlaty…

Wesołe, jasne i barwne kościoły…
ich koronkowe, wysmukłe wieżyce…
Czar na pół tęskny,
a na pół wesoły,
co idzie zwolna przez kręte ulice…

O, Wilno moje!
Twój czar niezwalczony,
łańcuchem złotym
przykuwa do ciebie!
A komu przyjdzie
w dalekie iść strony,
ten widzi słońce
blednące na niebie!




TOBIE SŁOŃCE

Tobie, słońce,
oddaję te dachy pogięte
w dziwne linie...
daleko idące, jak morze...
Niby fale w bezruchu
zastygłe, zaklęte...

Błękitne śród nocy,
czerwone pod zorze.
Ty je ozłoć!
Niech w twoich promieni koronie
świecą z dala piękniejsze
i bardziej szlachetne.

I niech miasto w twym blasku
goreje i płonie
jako czasy dawnemi
królewskie a świetne.
Maluj złotem kościołom
ich płaszcze kamienne.

A wysmukłym wieżycom
rzuć złoto na czoła,
aby w glorji witały
zmartwychwstań anioła,
co po latach źrenice
otwiera im senne.

Białych domów,
milczące, śnieżyste arkady,
stare baszty na górze,
marzące o chwale,
porozwidniaj wspaniale
i ubierz wspaniale,
bowiem nigdy nie było
w nich cienia ni zdrady.

Tobie, słońce,
oddaję prastare ulice,
co się między murami
zwijają, jak węże.
Bowiem mrok ich nie dotknie
i noc nie dosięże,
jeśli ty je ustroisz
w twych snów błyskawice.

Może, kiedyś,
odejdą od murów obrońce
i pozwolą, że runą
ostatnie kamienie…
Wtedy jeno zostanie
słoneczne marzenie…
Miasto moje kochane,
oddaję ci, słońce.


FILOMACI

Przedwczesny mrok zapada,
w sklepionej izbie cień…
zasiada w krąg gromada
Adama święcą dzień.
Kielichy raźno dzwonią…
przemowę głosi Zan…

„Nasz zapał – naszą bronią!
Z nas każdy świata pan!”.
Mickiewicz pośród koła…
w źrenicach płoną skry!
I żar mu bije z czoła,
na strunach lutni drży!

I płynie struga złota…
na gwiazdach pieśni gra…
Nieśmiały rym Czeczota
do wtóru cicho łka…

Jeżowski schylił czoło,
coś duma… marzy… śni…
kolegów zwarte koło
i wspólnej pracy dni…

I wiara: świat się zmieni
na ich młodzieńczy zew!
Pieśń lica im rumieni
i ogień wlewa w krew.

Za oknem gwiazdy płoną
miljonem srebrnych lśnień,
blask w izbę ślą sklepioną
Adama święcą dzień
    
Z drugiego tomiku Wandy Niedziałkowskiej-Dobaczewskiej
    „Wilno” 1922 r.



DO MATKI BOSKIEJ
OSTROBRAMSKIEJ

Módl się za nami.
Nie jesteśmy godni
Jednej przeczystej
Twoich oczu łzy,

Tłum zapłakanych
i smutnych przechodni
Na świecie szarym
i smutnym jak my.

Bo niezliczone,
Pani, nasze winy,
Jak ziarna piasku
na dnie sinych mórz

I jako gwiazdy
niebieskiej głębiny –
A my się modlić
nie umiemy już.

Zapominamy
w powszednim zamęcie,
Że Ty u Bramy
naszej trzymasz straż,

Na wszystkie bóle
masz ciche zaklęcie
I wszystkie nędze
po imieniu znasz…

Uciszaj Matko
wichury i swary,
Szatańską pychę
hardych myśli krusz,

Błogosławieństwem
oddalaj pożary
Od naszych domów
i od naszych dusz.

A serca nasze,
w jedno zestrzelone
Ku Tobie wzbite
w złoty ognia słup –

Tę rozmodloną
naszych serc koronę
Złożoną kornie
u Twych Świętych stóp

Przyjm miłościwie
Królowo Aniołów,
Jak uzbierany
Twój na ziemi plon,

I zanieś, Jasna,
ten serdeczny połów
Przed Twego Syna
szafirowy tron

    Wanda Dobaczewska, „Głos Karmelu”, 
    rok XII, lipiec-sierpień 1938, nr 7-8, s. 24


JAKOŚ SZARO

Jakoś szaro, jakoś pusto, jakoś nudno,
chociaż życie przyspieszonym niby tętnem drga
Niby tłumno na ulicach, a bezludno,
bo twarz każda, choć znajoma, a nie ta.
Pozmieniali się ludziska. No to trudno,
wszystkie burze przeszumiały. Trzeba jakoś żyć.
Odbudowa i reformy. Piłka nożna.
Na dnie duszy pokutuje myśl ostrożna:
„Jakoś to inaczej wszystko miało być”.
Przemęczenie, znerwowanie. Pewnie - - pewnie
takie troski dokuczliwe, pełzające,
dni powszednie ani zimne, ni gorące.
Jednostajnie odbarwione w popielaty cień.
Aż się nagle, w tajemnicy, zrobi rzewnie
za latami przedwojennych „Ikarowych lśnień”.
Czas odetchnąć – Pozrzucaliśmy obroże.
A wciąż jeszcze coś się wikła. Czegoś brak.
Może jutro będzie lepiej. Może?
Tak-tak

   Wiersz opublikowany w „Przeglądzie Wileńskim” (z dn. 20 grudnia 1925r.) 
    uzyskał  nagrodę w Akademickim Konkursie Literackim.
    Wanda Niedziałkowska-Dobaczewska 
miała wtedy 33 lata

-----------------------------------------------

fragment rękopisu Wandy

BIBLIOGRAFIA WANDY DOBACZEWSKIEJ (NIEDZIAŁKOWSKIEJ)

1.       Rycerki Polskie, Warszawa-Poznań 1919, Biblioteka dzieł wyborowych

2.       Co to jest Ojczyzna (Druk Zjed Młodzieży), Poznań 1920, Wyd. Uniwersytetu Żołnierskiego

3.       Na chwałę słońca (poezja), Poznań 1920, Wielkopolska Księgarnia Nakładowa

4.       Wilno (poezje), klisze z fotografii Bułhaka, Wilno 1922, nakł. i druk L. Chomiński

5.       Wilno. Tryptyk, zdobił Michał Rouba, Wilno 1926, L. Chomiński

6.       Minjatura i inne nowele, , Wilno 1928, druk M. Latour

7.       Kamienica za Ostrą Bramą (powieść), Wilno 1928, Tow. Wyd. „Pogoń”

8.       Nasza dola (poezja), Wilno 1932, L. Chomiński

9.       Zwycięstwo Józefa Żołądzia (powieść),Wilno 1934, księg. Wyd. J. Zawadzki (II Wyd. 1938)

10.    Kupała „Noc Świętojańska”, Wilno 1935, Wileński Związek Teatrów i Chórów Ludowych

11.    Dzieje kultury wileńskiej między dwoma powstaniami, Wilno 1937, Dziennik Urzędowy KOS

12.    Wileńszczyzna i Nowogródczyzna w latach 1920-1937, Wilno 1938, Dziennik Urzędowy KOS

13.    Wilno i Wileńszczyzna w latach 1863-1914, Wilno 1838, Dziennik Urzędowy KOS

14.    Tam gdzie się serca palą (powieść), Warszawa 1938, Tow. Wyd „Rój”

15.    Kobiety z Ravensbrück, Warszawa 1946

16.    Święty Mikołaj, Zimowa bajka,  Baj Pomorski, Toruń 1948

17.    Zatopione wesele, Kupała, Lis Rudzielec, BP Toruń 1948

18.     Osiem lalek i jeden miś, Bitwa na szachownicy, BP Toruń 1951

19.    Konik polny i mrówka, Kraków 1961

20.    Jagiełło w Żninie (1963)

21.    Jędruś i Jędrzej (1968)

22.    Złota studzienka (1959), (2009)

23.    Człowiek, którego nazywano diabłem (1962)

24.    Korzenie (1964)

25.    Kim jest Rudzielec (1968)

26.    Nikt nie jest winien (1970)

27.    Niedzisiejsi (1973)

28.    Społeczeństwo nie z tej ziemi (1979)

 

Publikowała w międzywojennej prasie:

POŁUDNIE Miesięcznik poświęcony sztuce i krytyce artystycznej

ZAUŁEK Literacki i artystyczny dwutygodnik

„GŁOS KARMELU” Miesięcznik Szkaplerzny

WIANKI

JEDNODNIÓWKA – na Zjazd Nauczycielstwa Polskiego w Wilnie

HASŁO dodatek literacko-naukowy

HIPOGRYF miesięcznik akademicki

TYGODNIK WILEŃSKI Ferdynanda Ruszczyca

POBUDKA

Zorza (JUTRZENKA)

Gazeta wileńska (KURIER KRAJOWY)

Dziennik wileński (GAZETA CODZIENNA)

Kurier wileński

Środy literackie – Pismo literacko-artystyczne (V35-VI37

Słowo

Źródło mocy

PRZEWODNIK WILEŃSKI

GONIEC PORANNY – WYDAWCA Wanda Dobaczewska

                                                         Prowadzenie działu literackiego

 

 (zachowana oryginalna pisownia)

GAZETA LITERACKA s.27 nr. rok III listopad 1931 - miesięcznik - wydawca: Związek Zawodowy Literałów Polskich w Krakowie, w rubryce: Ruch regjonalny

Literackie życie Wilna – Wanda Dobaczewska

Założona w roku 1923, Wileńska grupa regjonalna żyje i rozwija się w ścisłem odosobnieniu od reszty literackiego świata. Ten świat traktuje Wilno wyłącznie jako teren swoich wypadów na przestrzeń pustą i nieobsianą, którą dopiero zaorać należy. Z uporem zastarzałego przyzwyczajenia myślowego nie chce dostrzec miejscowych wartości kulturalnych, które zakiełkowały już dawno, a teraz podrastają sobie pomaleńku, czekając cierpliwie, aż zostaną nagle i niespodziewanie odkryte. Liczne w ciągu paru lat ostatnich wizyty tuzów literackich na wileńskich Środach Literackich nastawione były z reguły na ton: — „oto, co wam przywiozłem“ . Nigdy na ton: — „pokażcie, co wy macie“ ? Przyczynia się do tego stanu rzeczy z drugiej strony przesadna skromność członków grupy wileńskiej : nie umiemy się reklamować. Atmosfera Wilna jest pod tym względem zbyt staroświecką, zbyt romantyczną. Uważa się tu normalnie wszędzie przyjętą reklamę za coś poniekąd ubliżającego godności artysty, za coś nieodpowiedniego, za jakiś nietakt... a rezultatem stąd płynącym — Polską wciąż uparcie myśli, że nas niema. Powiedział to niedwuznacznie Adolf Bocheński w mądrym i słusznym artykule, drukowanym ostatnio w miesięczniku „Droga“ . Jeśli jednak tak kategorycznie stwierdził, że w Wilnie niema żadnego miesięcznika — powinien był się wpierw dokładnie poinformować. Dowiedziałby się wówczas, że w Wilnie wychodzą „Źródła Mocy“ . Ukazują się wprawdzie tylko parę razy do roku, niemniej jednak treściowo i graficznie nie różnią się niczem od każdego innego miesięcznika. Koło nich to właśnie grupują się literaci wileńscy. Redagowane przez Mieczysława Limanowskiego, Wiktora Piotrowicza i Walerjana Charkiewicza, „Źródła Mocy“ mają oblicze ściśle regjonalne, a ukazują się zwykle w związku z jakimś wypadkiem określonym życia kulturalnego, jako numer jednolity, jednemu zagadnieniu poświęcony. Był numer Ostrobramski, związany z koronacją naszej Patronki w 1927 roku. Dalej numer jubileuszowy 350-lecia Uniwersytetu Stefana Batorego. Trudności wydawnicze, wszędzie duże, w Wilnie przekraczają granice najpesymistyczniejszej fantazji. Mimo to książki, wydane tu w przeciągu ostatnich kilku lat mogłyby zapełnić niezgorszą półkę księgarską. A mają te książki jedną wielką zaletę zewnętrzną, o ile już się narodzą — to zawsze w estetycznej szacie tak, że je w rękę wziąć przyjemnie. Tyczy się to przede wszystkim wydawnictw Ludwika Chomińskiego. Książka jego, raz zrobiona, może iść śmiało w ręce najwybredniejszego bibljofila. Takim cackiem jest np. „Miasto pod Chmurami“ Witolda Hulewicza, albo skromny i śliczny „Rycerz z La Manczy“ Łopalewskiego. Drugi wileński wydawca, Marek Latour, zamyka, niestety, listę tych pożytecznych ludzi w Wilnie. Książce wileńskiej trudno jest wybrnąć poza granicę byłego wielkiego księstwa Litewskiego. Zdarza się, że w Domu Książki Polskiej leży na składzie nie tylko nierozesłana po księgarniach, ale nawet nierozpakowana, do Krakowa czy Lwowa nie dociera prawie nigdy, a przecie, gdyby dotarła, znalazłaby z pewnością uznanie. Jest bowiem, bez względu na to, jaką treść zawiera — odzwierciedleniem życia dzielnicy odrębnej, posiadającej własną przeszłość historyczną, własne tradycje i obyczaje, własną a swoistą przyrodę — a przytem dzielnicy mającej pewien posmak Wschodu, a więc egzotyczności. Tylko Wschodu naszego nie wolno rozumieć w sensie naleciałości rosyjsko-bolszewickich, broń Boże! Chodzi tu wyłącznie o koloryt, nastrój, ton nieco inny, raczej wschodnim niż zachodnim ludom właściwy, swoje własne wady i zalety uzewnętrzniający, który, jak samo powietrze, przenika w dusze i pióra nawet tych autorów, co nie są krwią żywą z byłą Litwą związani, a tylko na niej osiedli i w nią wżyci. Powieść i nowelę, to najwierniejsze zwierciadło życia, reprezentuje „Nierozsądny Kochanek“ Tadeusza Łopalewskiego, jego „Rozmowa w drodze“ , „Żołnierze i Kobieta“ . Dalej: „Kamienica za Ostrą Bramą“ Wandy Dobaczewskiej, tejże „Miniatura“ ; „Państewko“ Kazimierza Łęczyckiego, który niedawno zdobył sobie serce Krakowian swoją „Sztubą“ ; „Utopiona Lalka“ Masijewskiego; „Swoi Ludzie“ i „Tutejsi“ Romer-Ochenkowskiej dopełniają na razie tej listy powieściowo-nowelistycznej. Przyszłość w tym względzie — przed nami! Poezja jest, jak dotąd, zasadniczym tonem grupy wileńskiej. Mistrzowski przekład Bylin rosyjskich Tadeusza Łopalewskiego powędrował do Warszawy aby tam znaleźć wydawcę. Regjonalne wiersze Wandy Dobaczewskiej, ułożone w zbiorek p. t.: „Nasza Dola“ pójdą śladem tych „Bylin“ szukać szczęścia po świecie. Tylko twórczość Witolda Hulewicza utrwalona jest w książce aż do dni ostatnich. Więc: „Sonety Instrumentalne“ , „Lament Królewski“ , „Miasto pod Chmurami“ . Właściwie w Wilnie wydano tylko to ostatnie. Dwa poprzednie, jak również „Piękna Podróż“ Łopalewskiego ujrzały światło dzienne za pośrednictwem Hoesicka. Za to w Wilnie cierpliwie i niezmiennie wydaje Jerzy Wyszomirski: więc ..Wiersze Niewczesne“ , a przedtem „Całopalenie“ i „Chwilę Niepokoju“. Wileńska Reduta, póki znajdowała się w Wilnie, udzielała swej sceny wileńskim talentom. Wystawił Łopalewski „Betlej ki Ostrobramskie“ i „Rycerza z La Manczy“ . O sukcesach „Sztuby“ Łęczyckiego wie już cała Polska. Wileńskie studja i opracowania patrzą w przeszłość. Wyjątek stanowi Wiktor Piotrowicz ze swoim krótkim szkicem o współczesnych poetach wileńskich p. t. „Nawias Literacki“ oraz książką p. t. „Z zagadnień wyznaniowych w Polsce“ . Pozatem porządkujemy archiwa, zaznajamiamy się dokładnie z naszem dziedzictwem, by wziąć większy rozpęd przed siebie. Więc Mickiewicz i Filomaci, niewyczerpana studnia coraz nowych odkryć i szczegółów dla profesora Stanisława Pigonia, b. rektora U. S. B. i byłego prezesa Związku Literatów w Wilnie. Więc Syrokomla, otrząśnięty z niesłusznego zapomnienia, wydany ładnie w trzytomową całość, ułożoną i komentarzami zaopatrzoną przez profesora Stanisława Cywińskiego. Więc martyrologja unitów „Dzieje Unji Kościelnej“ Walerjana Charkiewicza, lub tegoż, dzieje nieznanego, a ongiś w Wilnie poczytnego literata-apostaty, piszącego pod angielskim pseudomimem John of Dycalp. Rzadko książki ogólno-kulturalnej treści, jak „Przybłęda Boży“ Witolda Hulewicza i w przygotowaniu jeszcze będąca, książka o Szopenie. Wreszcie najmłodsi, dojrzewające pokolenie, zgrupowane dokoła dodatku literackiego do „Słowa“ . Dodatek ten, ukazuje się, nieregularnie wprawdzie, lecz stale. Najwięcej w nim ważą nazwiska Teodora Bujnickiego, Władysława Arcimowicza, Zagórskiego. A na zakończenie jeszcze „Środy Literackie“ , ta niezaprzeczona specjalność Wilna i w Wilnie tylko możliwa. Bo koleżeńska atmosfera wyklucza wzajemne zawiści i niechęci. Grupa Wileńska nie przeżywa kryzysów i burz w szklance wody, środowe zebrania nie bywają żadnym jadem zatruwane nawet wówczas, gdy poddają czyjąś pracę publicznej i jawnej krytyce, jak to się zdarzyło np. „Sztubie“ Łęczyckiego. Środy literackie, w pewnym stopniu wynagradzają grupie wileńskiej brak stałego własnego organu. Odbywają się na Środach wieczory autorskie, bądź pojedyncze, bądź zbiorowe, omawia się wszystkie ważniejsze wypadki, zaszłe w świecie sztuki, kształtuje się opinja artystyczna Wilna i nabiera swoistego oblicza. Żyjemy na uboczu — niemniej żyjemy intensywnie. I, jeśli grupy Wileńskiej zły los nie rozprószy jeszcze przez czas dłuższy po różnych kątach świata — okrzepnie ona i skonsoliduje się tak wyraźnie, że już nie będzie wolno nie zwracać na nią uwagi.





 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz