Dzisiaj mija 40. rocznica śmierci Wandy - mojej babuni. Znamienna to data, tym bardziej, że zbiega się ona z innymi ważnymi datami, rocznicami i jubileuszami. Dla mnie jest to dzień szczególnie ważny.
Od kilku miesięcy rozmawiałam z różnymi instytucjami kultury naszego województwa (i nie tylko), jak uczcić ten dzień i pamięć o tej nietuzinkowej kobiecie. Cieszę się, że podjęto kilka ciekawych inicjatyw. Ja dokładam swoje cegiełki w postaci wierszy.
Tych już publikowanych i nowych.
Pierwszą
miłą niespodzianką, która mnie spotkała w listopadzie, była „Antologia bajek, baśni, legend i opowiadań z zadaniami”,
która dotarła z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Antologia,
pod redakcją Anny Dunin-Dudkowskiej i Agnieszki Trześniewskiej-Nowak, jest książką
przede wszystkim dla polskich dzieci mieszkających zagranicą, dla których język
polski jest językiem obcym lub drugim. Antologia ta jest świetnym dowodem, że języka
należy uczyć się przez kulturę, a kultury przez język. Cieszymy się, że została
tam opublikowana również bajka Wandy „Złota studzienka”. Dobór bajek jest
ciekawy i różnorodny. Myślę, że jest to cenna pozycja szczególnie dla
nauczycieli języka polskiego i młodych czytelników. Publikacja ta może być
świetną pomocą dydaktyczną.
Bardzo się
cieszę, że została opublikowana właśnie w czterdziestą rocznicę śmierci Wandy i
przypomina jej twórczość z okresu żnińskiego. Twórczość dla dzieci, która pozwoliła
Babuni Wandzie zapomnieć o traumie wojennej jaką przeżyła w Ravensbruck.
I tu druga
niespodzianka.
Wydawnictwo MIREKI z Krakowa zwróciło się z propozycją wznowienia wspomnień wojennych Wandy, które spisała i opublikowała w 1946 roku. Była to pierwsza powojenna publikacja spisana prawie „na gorąco”. Później ukazywały się już inne opracowania, wspomnienia z materiałami dokumentalnymi. Rozeszła się ta pozycja bardzo szybko i my, jako rodzina, nie wszyscy mieliśmy przyjemność mieć ją w swoich księgozbiorach. Osiągalna była tylko w nielicznych bibliotekach.
Tak więc właśnie w listopadzie, w miesiącu w którym osiemdziesiąt lat temu nadano Wandzie Dobaczewskiej numer obozowy i czerwony trójkąt, książka w nowym wydaniu trafiła do czytelników. Członkowie rodziny również dostali autorskie egzemplarze. Jest to radość tym większa, że jak piszę w jednym ze swoim wierszy: pięćdziesiąt gałęzi rozrasta się /a wiatr na nich gra jak na harfie / rozwiewa kolejne liście / kolejne wersy. Tak rodzina Wandy to już ponad pięćdziesiąt gałęzi
Nowa publikacja wzbogacona została przez wydawcę zdjęciami i innymi dokumentami, jak również relacją innych więźniarek (m.in. Wandy Kiedrzyńskiej). We wstępie, o kobiecym obozie koncentracyjnym, pisze Barbara Oratowska – kierownik Muzeum Martyrologii „Pod Zegarem” w Lublinie. O kobiecie z Ravensbrück, czyli o Wandzie Dobaczewskiej ja pozwoliłam sobie napisać, jako – wspomnienie wnuczki.
Tak pisze o książce
wydawca:
KOBIETY Z RAVENSBRÜCK
Wstrząsająca relacja z Ravensbrück - najcięższego i najokrutniejszego nazistowskiego obozu dla kobiet
23 listopada 1940 r. Wanda Dobaczewska otrzymała czerwony trójkąt
z literą P i numer obozowy 5068, które były odtąd jej nazwiskiem.
Udało się jej przeżyć ponad cztery lata piekła w najcięższym i najokrutniejszym obozie koncentracyjnym dla kobiet, w którym więźniarki bito, torturowano, zmuszano do niewolniczej pracy, głodzono, gazowane i rozstrzeliwano, dokonywano, w szczególności na Polkach, zbrodniczych eksperymentów medycznych.
W żadnym innym miejscu naziści tak nie upadlali kobiet.
„Kobiety z Ravensbrück” to nie tylko katalog popełnianych tu okrucieństw i zbrodni lecz również opis heroizmu, nadludzkiej nieustępliwości i wyjątkowej siły ducha, które pozwoliły te bestialstwa przetrwać i dać wyjątkowe świadectwo- relacje z piekła spisaną zaraz po oswobodzeniu obozu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz