środa, 18 czerwca 2025

Połowa czerwca

Jutro Boże Ciało i znowu kilka dni wolnego. Czeka jeszcze noc świętojańska, czyli imieniny Jana i już prawie kończy się czerwiec. Warto przytoczyć kilka wspomnień z ostatnich dni maja i początku czerwca.
Do 3 czerwca w Anglii u Rysia i Hazel. Bardzo udane wesele w Channels Essex i powrót do rzeczywistości, łapanie oddechu i zbieranie siły na dalsze działania. Czerwiec zapowiada się również bardzom aktywny.

Opuściłam Bydgoską Środę Literacką, spotkanie w kawiarni Modraczka i czerwcową Literaurę w Centrum. Janek nagrywał, więc będę wirtualnie. Nie wybrałam się również z harcerkami do Myślęcinka (6 czerwca), na Klub Melomana i inne bydgoskie atrakcje. Pojechałam natomiast do Żnina, ponieważ już dawno obiecałam to Joli. Tegoroczne spotkanie „klasowe” również mnie ominęło, jednak udało mi się spotkać z Zosią, Terenią i Kazią. Bardzo sympatyczne spotkania z przeplatanymi, humorystycznymi wspomnieniami. W międzyczasie również wypad do Lubostronia na wybranie i ocenę prac konkursowych i od dawna zaplanowane prace porządkowe na cmentarzu. Bardzo aktywny wyjazd, gdzie znalazł się również czas na odpoczynek, nacieszenie się kotami i nowym wystrojem mieszkania Joli. Wróciłam w środę, prosto na spotkanie w Orionie, gdzie zapowiadało się ciekawe spotkanie o Korei. Faktycznie warto było, bardzo ciekawie przygotowała i poprowadziła to pani Ola, nowa dyrektor Domu Kultury.

12 czerwca,
czwartek bardzo aktywny od samego rana a po południu Gala Konkursu Plastycznego „Złota studzienka” w Lubostroniu. Nie spodziewałam się tak ciepłego przyjęcia i prawie rodzinnego nastroju. Bardzo sympatyczne spotkanie, gdzie prócz wręczenia nagród laureatom konkursu, młodzież (z teatru muzycznego) zaprezentowała fragment bajki „Złota studzienka” i mój wiersz o Wandzie. Nie zabrakło również prezentacji twórczości Wandy i fragmentów muzycznych przygotowanych przez pedagogów szkoły w Lubostroniu. Była przygotowana wystawa prac i smaczny tort na zakończenie spotkania. Nie zabrakło również pamiątkowego, zbiorowego zdjęcia wszystkich uczestników spotkania na pałacowych schodach.
Trzynastego w piątek nie zaplanowałam żadnego wyjścia ani wyjazdu, tylko prace porządkowe i ogrodowe. Trzeba trochę zadbać o dom, o roślinki i mój taras, który zaprasza słonecznymi kolorami. Po zimnej i deszczowej wiośnie w końcu zapowiadają trochę pogodnych dni.

14 czerwca
z harcerkami, już od samego rana wyjazd do Skulska, na coroczne dni skupienia w Mauzoleum Harcerstwa Polskiego. Od trzech lat wisi tam również tabliczka epitafijna poświęcona mojej mamie – Włodzimierze Dobaczewskiej, a panujący tam klimat zawsze sprzyja harcerskim wspomnieniom. Wszystko przebiega bardzo uroczyście ze wszystkimi harcerskimi honorami i zwyczajami. Bardzo sobie cenię te wyjazdy i dlatego, chociaż kondycja nie zawsze sprzyja, staram się w nich uczestniczyć. Będzie jeszcze czas na wypoczynek.

piątek, 6 czerwca 2025

MOJE WSPOMNIENIA

Nie wiem, czy to tak szybko upływający czas i brak wolnych kartek w moim kalendarzu sprawił, że wzięło mnie na wspomnienia i podsumowania mojej aktywności twórczej. Zaczęło się chyba od informacji na stronie Biblioteki Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, że zbierają materiały do Uniwersyteckiego Muzeum. Chyba już jestem takim „żywym muzeum”, bo właśnie minęło 50 lat odkąd zawitałam w Bydgoszczy i rozpoczęłam studia.

Była to Wyższa Szkoła Pedagogiczna i tworzący się właśnie nowy kierunek: pedagogika pracy kulturalno-oświatowej. Byliśmy pierwszym rocznikiem, który rozpoczął naukę w właśnie przekształcającej się Szkoły Nauczycielskiej w czteroletnią Wyższą Szkołę Pedagogiczną. Jeżeli się nie mylę, oficjalnie miało to miejsce w styczniu 1974 roku, ale dotyczyło właśnie naszego rocznika, który rozpoczął studia w 1973/1974 i ukończył w 1977 roku, jako pierwszy rocznik WSP. Dwójka absolwentów naszego kierunku została na uczelni jako asystenci (był to Zbigniew Korsak i Andrzej Obiała), później dołączyła też Hania Serwińska. Moimi wykładowcami byli: prof. Ossowski, z którym mieliśmy psychologię i z którym miałam ciekawe wspomnienia, o których stosunkowo niedawno mogliśmy sobie porozmawiać, byliśmy Jego pierwszym rocznikiem. Niedawno, profesor obchodził swój piękny jubileusz, a spotkałam go podczas Pierwszej Akademickiej Seniorady Kulturalnej.
Wśród kadry naukowo-dydaktycznej mojego kierunku byli: dr. Barbara Janiszewska-Mincer, Izabela Potocka, Wanda Szkulmowska, Czesław Kościecha.

Swoją pracę magisterską na temat działalności Żnińskiego Domu Kultury pisałam u dr. Tadeusza Bierkowskiego, który właśnie z naszym rocznikiem rozpoczął swoją karierę naukową na WSP w Bydgoszczy. Początkowo był to inny temat, jednak po przeprowadzeniu wstępnych badań i skonsultowaniu z promotorem, zapytałam czy mam pisać prawdę, czy może zmienić temat. Pozostaliśmy przy drugim i od nowa wzięłam się do pracy. Dobrze, że udało mi się wszystko zaliczyć w terminie. Tym bardziej, że byłam już wtedy młodą mężatką i zajmowałam się jeszcze wieloma innymi sprawami. Już wtedy praktyki i staże, zarówno w szkołach jak i w domach kultury potwierdzały, że mój wybór zawodu był słuszny.

Nie czekała mnie praca (zawodowa), tylko realizacja swoich pasji jako animatora kultury. Wprawdzie termin („animator”) na stałe wszedł do polskiej terminologii dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych, nas nazywano „działaczami kultury”, lub jeszcze gorzej k-owcami. Wiedziałam już wtedy, że chciałabym być jednocześnie pedagogiem, psychologiem i twórcą. Rozpoczęłam pracę w Wojewódzkim Domu Kultury, początkowo był to Dział Doskonalenia Zawodowego później, gdy skończyłam kurs redakcji technicznej, dział tworzącej się „małej poligrafii”. Już wtedy moją pasją było pisanie, jednak oficjalnie jeszcze nie przyznawałam się do tego. Zajmowałam się głównie organizacją warsztatów i kursów artystycznych.

Był to piękny i twórczy okres mojego życia, które zaczęło się komplikować z chwilą moich problemów zdrowotnych. Miałam coraz większe problemy wzrokowe. Wprawdzie od dzieciństwa operowałam tylko jednym okiem. Nie przeszkadzało mi to w życiu codziennym w nauce, czy działalności społecznej. Jeszcze mieszkając na Pałukach byłam aktywną harcerką, prowadziłam drużynę zuchową, wszystkie wakacje spędzałam na obozach harcerskich z głową pełną pomysłów i twórczych działań. Jednak, gdy to jedyne oko zaczęło szwankować, zaczęła szwankować również i moja psychika, nie mogąca sobie poradzić z uciekającym światem. Nauka życia w innej rzeczywistości zajęła mi trochę czasu. Broniłam się przed wstąpieniem w szeregi związku niewidomych ponieważ uważałam, że jeszcze przecież trochę widzę i nie jestem osobą niewidomą.

Pogodzenie się ze swoją niepełnosprawnością wzrokową trochę trwało. Przekonała mnie rodzina, gdy dzieci stwierdziły: Mamo, skoro jeszcze trochę widzisz, to możesz pomóc tym co wcale nie widzą. To był argument! Tak więc dopiero w 1997 roku trafiłam w szeregi Polskiego Związku Niewidomych. Trudno mi dzisiaj stwierdzić: czy to ja pomagałam osobom niewidomym, czy to oni bardziej mi pomogli. Myślę, że było to wzajemne oddziaływanie. Nauczyłam się trochę radzić sobie z problemami wzrokowymi. A przede wszystkim, jak pogodzić się z niepełnosprawnością, jak oswoić się z białą laską (to chyba do dzisiaj jest najtrudniejsze), jak obsługiwać sprzęt ułatwiający pisanie, czytanie.

Zaczęłam znowu kochać życie, tworzyć, działać, realizować swoje pasje i zarażać nimi innych. Był to bardzo aktywny i twórczy okres. Mogę śmiało powiedzieć, że rozpędzałam się, nie tracą nadziei na realizację swoich marzeń. Wiedziałam, że przyjdzie odpowiedni czas. Priorytetem była dla mnie aktywizacja społeczna ludzi, którzy mają swoje pasje, talenty (o których nawet nie wiedzą), a którzy zostali pozamykani często w czterech ścianach i nie bardzo wiedzą jak sobie z tym poradzić. Sama to przeżyłam więc małymi krokami wprowadzałam elementy arteterapii, czyli rehabilitacji przez sztukę. Dawało mi to satysfakcję, ale najważniejsze, że dawało zadowolenie innym. Trwało to trochę czasu, gdy metodyka harcerska i przesłania rodzinne, że „nie ma rzeczy niemożliwych, tylko są trudne do zrobienia”, a także wiedza i praktyka nabyta podczas studiów pomagała mi w realizacji poszczególnych wyzwań. A było tego trochę, oj chyba więcej niż trochę.

Doczekałam się jednak czasu, kiedy mogłam już zrezygnować z pełnienia odpowiedzialnych funkcji, przekazać młodszemu pokoleniu i zostać szarym członkiem realizującym swoje zamiłowania. Mieć czas na realizację swoich pasji. I tak zaczął się kolejny etap mojego życia, życia literackiego. Teraz są to kolejne realizowane projekty, kolejne ukazujące się publikacje i wyzwania z którymi dzielę się już kilkanaście lat na swoim blogu. Nauczałam się radzić sobie ze swoją niepełnosprawnością. Rozumieć (a nie buntować), że na pewne czynności potrzebuję dużo, dużo więcej czasu, pracy i cierpliwości. Szczególnie w czytaniu, gdzie często muszę korzystać z materiałów nagranych, lub w formie „pdf” skanowanych i czytanych przez specjalne oprogramowanie. Nie przeszkadza mi już to, że dla przeciętnego odbiorcy jestem osobą „zadzierającą głowę” (ponieważ wtedy lepiej widzę). Czy to, że często, by być przygotowaną do spotkania, większość materiałów muszę opanowywać pamięciowo. Traktuję to jako trening pamięci i hart ducha. Często ludzie nawet nie wiedzą, że mam jakieś problemy wzrokowe. Unikam wtedy pewnej stygmatyzacji.

Czy żyję już tylko wspomnieniami? Nie! Działam, piszę i realizuję swoje pasje dalej. Jednak parafrazując myśl Joana Paula Sartre`a, że „Wspomnienia są jedynym rajem, z którego nikt nas nie może wypędzić” zanurzam się coraz mocniej w historiach rodzinnych, czując coraz wyraźniej, że „korzenie są najważniejsze”. Przecież „Mateczniki” są w każdym z nas i w każdym prawie człowieku istnieje tęsknota do krain utraconych, do dzieciństwa utraconego, jakie by ono. A u mnie było mocno ciekawe. Badając to zaczynam rozumieć, skąd u mnie ta potrzeba „zapisu własnej duszy”. Kiedy chwytam za pióro, a raczej siadam przy klawiaturze komputerowej lub dyktafonie, wstępuje we mnie taka twórcza faktyczność rodzinnych chwil.

Podsumowując te moje wywody wspomnieniowe mogę śmiało powiedzieć, że zawsze interesowało mnie życie: cierpienie, radość, każdy napotkany człowiek, zwierzę i przyroda. Mam wrażenie, że właśnie to wszystko odbija się w mojej twórczości. Inspiruje mnie również wiara, nadzieja i miłość. Prawdziwa sztuka, która opiera się na 3 filarach: dobro, piękno i prawda. SZTUKA RODZI SIĘ Z ŻYCIA. Sekret zadowolenia z życia polega na tym, aby wiedzieć jak cieszyć się z tego co się ma i pozbyć się tęsknoty za tym co znajduje się poza naszym zasięgiem.

Staram się, aby moim mottem życiowym zawsze była myśl Cypriana Kamila Norwida: 
MARZENIA SĄ JAK PEJZAŻE, KTÓRE MY TWORZYMY, BY W NICH ŻYĆ

czwartek, 5 czerwca 2025

2 czerwca na zaproszenie dzieci

GWIAZDY W OGRODACH
mój wiersz dla Młodej Pary

Swoją ścieżką Hazel szła i Rysiu szedł swoją
drogi ich się spotkały zatańczyli salsę w sobie zakochani
teraz świecą jak gwiazdy wędrując wspólną drogą

Niech dobre gwiazdy dzisiaj prowadzą Was ścieżkami kolorowych kwiatów
czerwonych róż miłości niezapominajek przyjaźni
i margerytek szczęścia dobrego początku

Kotku i Misiu 
pielęgnujcie swój raj
w ogrodach Woodford Green
świecąc jak gwiazdy twórzcie własną 
konstelację szczęścia


To była piękna uroczystość! Dopracowana we wszystkich szczegółach łączących tradycje polskie i angielskie. Młodzi postarali się, by wszyscy czuli się rodzinnie i gościnnie. Pewnie napiszę więcej o naszej wyprawie, ale trochę później. Teraz wchłaniam te swoje wspomnienia, porządkuję zdjęcia, czytam gazetkę przygotowaną na tę uroczystość i delektuję się ich szczęściem.
Jednym słowem - odpoczywam!
Ale warto było!




środa, 28 maja 2025

Już kończy się maj

 


Ten miesiąc wyjątkowo szybko przeminął. 

Chwilowo nie mam czasu zapisać tu wszystkiego. 

Mam nadzieję, że później znajdę trochę więcej czasu.

Czeka już kolejna przygoda, więc do zobaczenia! 

30 maja wyruszyliśmy w rodzinną podróż, czyli na wesele Hazel i Rysia. 

Zostaliśmy zaproszeni trochę wcześniej, aby zobaczyć ich nowy dom, złapać oddech i przygotować się do głównych uroczystości. Podróż do Londynu bez żadnych kłopotów, samolot wystartował nawet trochę przed czasem. Synek czekał na lotnisku, więc i dalsza droga przebiegła również sprawnie, całość jednak była mocno męcząca. Dobrze, że mieliśmy ten czas na regenerację. 




niedziela, 11 maja 2025

Missa Pro Pace - Wojciecha Kilara

Missa Pro Pace Wojciecha Kilara w 80. rocznicę zakończenia II Wojny Światowej, czyli Msza o pokój w Filharmonii Pomorskiej.
foto ze str.FP 

Była to ekspresja emocjonalna natchniona duchem liturgii mszalnej, która porusza, zmusza do myślenia i przenika wszystkie tkanki ludzkiego czucia. Wewnętrzna energia w dźwiękowych strunach została ucieleśniona w śpiewie i w grze instrumentalnej. Ciche głosy a capella, uzupełniane śpiewem chóralnym, wzmacniane instrumentalizacją orkiestrową, stworzyły monumentalną formę wprowadzającą nas w pewną medytację i jednocześnie w nowy wymiar duchowości zanurzonej w muzyce. Piękny przykład współpracy międzynarodowej, gdzie mogliśmy wysłuchać Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Pomorskiej pod dyrekcją Raoula Grüneisa. Chór Akademicki Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy przygotowany przez Tomasza Kotwicę tworzył tło dla solistów: Alessi Schumacher – sopran; Merlinda Constanze Pohl – alt; Rafała Bartmińskiego – tenor i Simona Robinsona – bas.

W szeregach chóru stanął również kierownik zaprzyjaźnionego zespołu Singakademie z Frankfurtu - Rudolf Tiersch i jeden z jego śpiewaków. Ta współpraca polsko-niemiecka miała swój dodatkowy wymiar, zwarzywszy na upamiętnienie daty zakończenia wojny, przebaczenia win i pojednania. Jak to wyraził komentator FP: Właśnie w takich chwilach sztuka pokazuje swoją prawdziwą moc – jednoczy ponad podziałami, koi rany historii, pozwala pamiętać i iść dalej.

Końcowe Dona nobis pacem było ukoronowaniem tej muzycznej kontemplacji i medytacji uświadamiającej nam jak ważny w dzisiejszych czasach jest POKÓJ. Ta łacińska inskrypcja, oznaczająca "Obdarz nas pokojem" niech będzie przesłaniem dla nas po wysłuchaniu tego wspaniałego dzieła, szczególnie w dzisiejszych, niepewnych czasach.

poniedziałek, 5 maja 2025

Pierwsze dni maja

Już tradycyjnie, początek maja zaczął się świętowaniem. Warto jednak jeszcze powrócić do końcówki kwietnia, gdzie przyszedł czas na podsumowanie mojego spotkania w Lubostroniu. Musiałam  przygotować specjalne sprawozdanie do Powiatu Żnińskiego z podziękowaniem za książki "Tobie Wando". Zebrać fotki, filmiki, które napłynęły do mnie po spotkaniu. Przygotowuję również specjalny artykuł do "Bibliotekarz Kujawsko-Pomorskiego", ale to trochę potrwa. Odetchnęłam z ulgą, że udało mi się zakończyć pewien etap i podziękować osobom, które pomogły mi przy realizacji "Powrotu do korzeni".

  • Bardzo pozytywne wiadomości od Asi, która zaprosiła nas na próbne warsztaty "malowania intuicyjnego". Pomogło mi to w szybkiej regeneracji sił, popróbowanie innej aktywności i spojrzenia na przyszłość bardziej optymistycznie.
  • Kochane te moje dzieci! Jestem z nich taka dumna!
  • Mam już filmik ze spotkania, który zmontował Janek
  • https://www.youtube.com/watch?v=fl2CmJ2WlUA


Nie odwołałam zaplanowanej rozmowy z panem Krystianem, którą już kilka razy odkładałam, nie bardzo czując się na siłach (szczególnie jako poetka). Stwierdziłam, że 3 maja i kawiarnia "Miłość cafe`" jest dobrym miejscem i czasem na rozmowę o chwilach minionym. Sympatyczna atmosfera, chociaż tak w pełni nie byłam sobą, jednak trema "mnie trochę zjadła". Dobrze, że mam to za sobą. 

fot. Alicja K.

Teraz muszę brać się za czytanie prac konkursowych i przygotowywać do mojego wyjazdu rodzinnego. A tyle jeszcze ciekawych wydarzeń kulturalnych i literackich ma dziać się w maju. Czy uda mi się wszystko zaliczyć, zobaczymy. A miało być wolniej! 

Link do przeprowadzonej ze mną rozmowy (3 maja w kawiarni "Miłść cafe"), którą przeprowadzil pan Krystian K. można obejrzeć na kanale "Rayuela", pod adresem:

https://www.youtube.com/watch?v=Yun4sAoWmo4


sobota, 26 kwietnia 2025

POWRÓT DO KORZENI zakończony

Spotkanie odbyło się 24 kwietnia 2025 w Zespole Pałacowo-Parkowym w Lubostroniu.

Nie wyobrażałam sobie innego miejsca jak Pałac Lubostroń, gdzie 10 lat temu zaczęłam wspominać twórczość poetycką mojej babki Wandy Dobaczewskiej. Sama publikowałam swoje utwory poetyckie już od wielu lat, jednak po latach zdałam sobie sprawę jak ważne są korzenie i predyspozycje rodzinne. Potem przyszedł czas na wspomnienia mojej mamy, która zaraziła mnie bakcylem harcerskim i chciałam to przekazać kolejnemu pokoleniu, wnukom, prawnukom. Niestety, nie mieli oni okazji poznać Jej serdecznego uśmiechu i otwartego serca gotowego do wsparcia i pomocy każdemu. Swoją pasję do podróży, umiłowanie przyrody, fotografowania i dokumentowania swoich wrażeń, emocji zawdzięczam dziadkowi – Włodzimierzowi Korsakowi. Tak więc powstał tryptyk rodzinny związany z moimi „małymi ojczyznami”. Były więc POWROTY DO KORZENI, czyli spotkania w Bydgoszczy, Żninie i w Gorzowie Wielkopolskim związane z promocjami kolejnych publikacji. Brakowało mi jednak spotkania, gdzie mogłabym podziękować wszystkim za otrzymaną pomoc i wsparcie. Takim właśnie spotkaniem - finałem podsumowującym cały mój rodzinny tryptyk, miało być spotkanie Lubostroniu. Nic więc dziwnego, że zależało mi na uczestnictwie wszystkich osób związanych z poszczególnymi publikacjami. Przygotowałam specjalne podziękowania dla osób zaangażowanych w rodzinny tryptyk, które to miałam przyjemność wręczyć podczas omawiania poszczególnych pozycji. Zaprezentowałam również po kilka wierszy związanych z poszczególnymi publikacjami i osobami. Całość przeplatana była przerywnikami muzycznymi. Przy „Druhnie Włodce, Włodzimierze” były to harcerskie śpiewy i symboliczne zapalenie ognia. Przy „Tobie Wando” chwila muzyki Chopina na skrzypcach, w wykonaniu Swietłany Pabiereżniuk, zaprzyjaźnionej Ukraince. Przy Włodzimierzu Korsaku – kompozycje własne na fortepianie zagrał prawnuk – Cezary Dobaczewski. Całość z ramienia organizatora poprowadziła bardzo profesjonalnie Karolina Malak, nie zabrakło również dyrekcji i jednocześnie przedstawicielki starostwa żnińskiego – Aleksandry Nowakowskiej, przewodniczącej Rady Powiatu, obecni byli również dyrektorzy Wojewódzkich Bibliotek w Bydgoszczy i Gorzowie, a także żnińskiej książnicy, prezesi stowarzyszeń: Związku Literatów Polskich, Żnińskiego Towarzystwa Kultury i LGD Pałuki-Wspólna Sprawa, RSTK, ZHP Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej, dyrektor wraz z delegacją szkoły im. Wandy Dobaczewskiej w Gąsawie i burmistrz Gąsawy. Przy mojej prezentacji pomogła mi kierowniczka filii Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Bydgoszcz – Ewelina Zając, która czytała biogramy prezentowanych osób i pomagała mi we wręczaniu podziękowań. Miłą niespodzianką był poczęstunek przygotowany przez organizatorów (przepyszny tort). Na zakończenie uczestnicy spotkania mogli zapoznać się moimi publikacjami, wpisać do kroniki i wspólnie podyskutować o celowości wracania do korzeni rodzinnych. Patronat Starostwa Żnińskiego umożliwił mi dodruk książki „Tobie Wando”, które spotkały się z dużym zainteresowaniem wszystkich uczestników spotkania. Podjęte cele udało się w pełni zrealizować.

Ten dzień w moich myślach i marzeniach dojrzewał od wielu miesięcy. Ze wszystkimi szczegółami miałam rozpracowany scenariusz spotkania, który miał być finałem moich kilkuletnich poczynań. Ponieważ Wojewódzka i Miejska Biblioteka w Bydgoszczy i Starostwo Żnińskie wspierały moje działania od samego początku, zwróciłam się do nich o patronat nad tym przedsięwzięciem – za co jestem bardzo wdzięczna.








wtorek, 22 kwietnia 2025

Zaproszenie do Lubostronia


 Na oficjalnej stronie Pałacu Lubostroń pokazało się takie zaproszenie: to już za dwa dni....


Wielkanoc 2025


WIELKANOC

Święto Paschy
wciąż napełnia nas radością
budzi się nadzieja
wraz ze Zmartwychwstałym

Rozjaśnia się tunel zwątpienia
a na drogowskazie życia
widać jasną drogę

Za nami Gorzkie Żale
i Droga Krzyżowa
przed nami pokora
i chęć bycia lepszym

Rozpostartymi ramionami
Krzyż woła nas do siebie
przytula i wskazuje
drogę ku wieczności


Wczoraj zmarł papież Franciszek, odszedł o godz. 7.35 do Pana w Domu Świętej Marty.
Tego dnia nie oglądaliśmy telewizji, nie słuchaliśmy żadnych informacji tylko świętowaliśmy Poniedziałek Wielkanocny. Nam wiadomość przekazała Hazel, które dzwoniła do Rysia z Anglii. Caly świat poruszony, pogrzeb papieża prawdopodobnie w sobotę.

Informację o śmierci Papieża Franciszka oficjalnie przekazał z kaplicy Domu Świętej Marty kamerling Świętego Kościoła Rzymskiego kard. Kevin Farrell. Papież miał 88 lat. Argentyński kardynał Jorge Mario Bergoglio, który od 13 marca 2013 był 266. biskupem Rzymu, miał w chwili wyboru 76 lat i do tego czasu przez 16 lat był metropolitą swego rodzinnego miasta - Buenos Aires.


poniedziałek, 14 kwietnia 2025

Ostatnia dekada „aktywnej emerytki”


Trwają już moje przygotowania do spotkania w Lubostroniu, które zatytułowałam "POWRÓT DO KORZENI". Tak więc przyszedł również czas na podsumowanie mojej ostatniej dekady jako "aktywnej emerytki". A działo się w tym czasie sporo!

W 2015 r. kończę swoją aktywną działalność kulturalną w Polskim Związku Niewidomych, gdzie przez wiele lat byłam koordynatorem d.s. kultury w Okręgu Kujawsko-Pomorskim PZN i prezesem Okręgowego Klubu Aktywności Twórczej i Kulturalnej "OKATiK". Już jako emerytka dalej realizowałam swoje pasje 3xP (pisanie, pomaganie, podróżowanie).

W 2016 r. zostałam członkinią Związku Literatów Polskich i zaczęłam działać w oddziale bydgosko-toruńskim Związku Literatów Polskich, gdzie prócz własnych publikacji poetyckich realizowałam autorskie projekty literackie związane z „Powrotem do korzeni” (babcia i dziadek byli przedwojennymi literatami, mama harcerką szkoły Olgi Małkowskiej).

Jestem autorką 20 publikacji, w tym 13 tomików poetyckich. Wśród wydanych publikacji udało się opracować trzy książki wspomnieniowe dotyczące swojej rodziny w ramach tzw. Tryptyku rodzinnego. W 2017 roku zostałam nagrodzona „Laurem Żnińskiego Towarzystwa Kultury, z którym od lat aktywnie współpracuję.
Od 2017 pełnię funkcję z-cy kierownika Referatu Seniorów w Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej, Związku Harcerstwa Polskiego, w 2019 zdobyłam najwyższy stopień instruktorski „harcmistrza”.

W 2018
zdobyłam tytuł „Idola środowiska niewidomych województwa kujawsko-pomorskiego”, nadawanego przez Fundację „Szansa dla niewidomych”. Swoje utwory nadal staram się przygotowywać w czarnym druku, ale również w formie audio (MP-3). Zainicjowałam utworzenie przy Bibliotece Wojewódzkiej Dyskusyjnego Klubu Książki Mówionej, który działa od 2021 roku (już 5 lat). Byłam również inicjatorką zorganizowania przez WiMBP Pierwszego Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. Wandy Dobaczewskiej (w tym roku została ogłoszona już V edycja) i reaktywowałam Bydgoskie Środy Literackie. Staram się aktywnie uczestniczyć w życiu literackim miasta, co zważywszy na niepełnosprawność wzrokową nie zawsze jest łatwym zadaniem.

2020
– otrzymałam nagrodę ZLP Oddziału Bydgosko-Toruńskiego za oryginalną twórczość literacką, jako autorka licznych publikacji.

2021 – „Koronę Arki” I miejsce w Poetyckich Potyczkach za rok 2021, nadaną przez Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych w Bydgoszczy

2022 – Medal za twórczy wkład w kulturę chrześcijańską i tytuł „Twórca kultury 2022” nadany przez Archikonfraterię Literacką w Bydgoszczy (wręczony przez biskupa Włodarczyka)

2023 – zostałam Bydgoską Wolontariuszką Roku, za 20 letnią działalność społeczną i współpracę z bydgoskim wolontariatem.

2024 - zakończyłam realizację swoich autorskich projektów literackich, publikując ostatnią część rodzinnego tryptyku i kolejny (trzynasty) tomik poetycki „Dotyk drogi”.


ROK 2025 to czas na podsumowanie ostatniej dekady „aktywnej emerytki”, które odbędzie się podczas III spotkania w Lubostroniu (24 kwietnia). Będzie to moje kolejne spotkanie w tym magicznym miejscu:
- 1. spotkanie autorskie w Pałacu Lubostroń (19.VI. 2015) „Kołysały mnie Pałuki"
- 2. spotkanie autorskie w Pałacu Lubostroń (20.IV. 2018)  „Żywe drzewo na stulecie niepodległości"  
- 3. spotkanie autorskie w Pałacu Lubostroń (24.IV. 2025)      „Powrót do korzeni".

Będzie to moje 222 spotkanie autorskie.

poniedziałek, 24 marca 2025

Światowy Dzień Poezji

Tym razem spędziłam ten dzień w Bibliotece na Osiedlu Leśnym. Już dawno miałyśmy ustalony termin spotkania i inne szczegóły dotyczące jego przebiegu. Plakat przygotowany przez Bibliotekę był już miesiąc wcześniej. Wszystko gotowe, włącznie z królewskim fotelem, w którym się zanurzyłam i nie bardzo miałam ochotę wstawać. Punktualnie o godz. 17:00 rozpoczęła się rozmowa na temat mojej ostatniej książki poetyckiej "Dotyk drogi". Popłynęły więc wiersze, wspomnienia i marzenia, przeplatane wizualizacją przygotowaną przez Janka w formie króciutkich filmików. Pierwszy raz odważyłam się na taką prezentację (łączenie słów i obrazów) i myślę, że została całkiem pozytywnie przyjęta.

Najważniejszą częścią spotkania była prezentacja moich dwóch wierszy tłumaczonych na różne języki. Wersja ukraińska, ukazała się w ubiegłorocznym almanachu "Trójkąt poetycki: Bydgoszcz-Czerkasy-Krzemieńczuk". W grudniowym „Akancie” ukazały się wiersze tłumaczone na francuski i ukraiński, potem przyszła wersja niemiecka, angielska i esperancka. Więc gdzie mogła być ich prezentacja, jak nie podczas Światowego Dnia Poezji. Trzeba przyznać, że osoby czytające przygotowały się bardzo starannie. Wiersze zabrzmiały wyraźnie i sprawiło mi to prawdziwą przyjemność. Ukazywana na ekranie ich wersja tłumaczona i oryginalna prezentowała również autorów tłumaczeń.

Tym razem nie było muzyki na żywo, ale w tle prezentowanych wierszy można było posłuchać naszego lokalnego duetu skrzypcowego w wykonaniu Małgosi i Swety. Ten mini koncert udało się cyfrowo uchwycić Lucynce, podczas naszych wakacyjnych spotkań poetyckich.

Było więc wspomnienie lata, przywitanie wiosny, kwiaty i „moje haiku w różnych odsłonach”. Całość, jak przystało na Święto Poezji, została zakończona wspólnym czytaniem wierszy przez uczestników spotkania. Byli wśród nich poeci, którzy czytali swoje utwory i inni, którzy przygotowali utwory znanych innych autorów.

Kolejne wyzwanie zakończone! Teraz już czeka Lubostroń z moim „Powrotem do korzeni”.

sobota, 15 marca 2025

połowa miesiąca

W ramach przygotowań do mojego Światowego Dnia Poezji ukazał się już plakat w Bibliotece na Leśnym i powstały nowe miniaturki nawiązujące do haiku.

"Dziś DOTYK DROGI
prowadzi wieloszlakiem
pachnie nadzieją"

"Nieme rosarium
pachnie w różnych kolorach
każde zachwyca"

"Moje haiku
to cztery pory roku
w różnych odsłonach"

"Tryptyk rodzinny
mój powrót do korzeni
lustro pokoleń"

sobota, 8 marca 2025

Marcowe działania


Marzec rozpoczął się od kolejnego spotkania w Dyskusyjnym Klubie Klubie Książki Mówionej. Po raz kolejny mogliśmy przekonać się jaki to świetny pomysł z tym Klubem. Możemy się spotkać, porozmawiać na różne tematy, powspominać przeczytane książki, podyskutować o nurtujących nas problemach, przemyśleniach. Szkoda tylko, że audiobooki nie zawsze obejmują nowości wydawnicze. Czasami trzeba trochę poczekać ale nasze wspaniałe moderatorki (pani Lucyna i Joanna) robią wszystko, aby docierały do nas jak najszybciej. Wielkie brawa i podziękowania! Doceniamy ich starania i klimat spotkań, który udaje im się stwarzać.


Dzisiaj Międzynarodowy Dzień Kobiet. Jakoś zupełnie inaczej spojrzałam na to święto. Może sprawił to klimat wiosenny, może obecna sytuacja polityczna. Doszłam do wniosku, że świętować trzeba cały rok, szukając dobrych chwil i małych radości. Bardzo spodobał mi się wpis sprzed kilku lat, który znalazłam na swoim FB, opisujący KOBIETĘ przez (niestety nieznanego) autora, ale trafiającego w sedno. Pozwolę sobie zacytować i chyba nie pozostaje mi nic innego jak poszukać fioletowego kapelusza.

KOBIETA
Kiedy ma 5 lat: ogląda się w lustrze i widzi księżniczkę.
Kiedy ma 10 lat: ogląda się w lustrze i widzi Kopciuszka

Kiedy ma 15 lat: ogląda się w lustrze i widzi obrzydliwą siostrę przyrodnią Kopciuszka: "Mamo,  przecież tak nie mogę pójść do szkoły!"

Kiedy ma 20 lat: ogląda się w lustrze i widzi się "za gruba, za chuda, za niska, za wysoka, włosy za    bardzo kręcone albo za proste", ale mimo wszystko wychodzi z domu.

Kiedy ma 30 lat: ogląda się w lustrze i widzi się "za gruba, za chuda, za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste", ale uważa, że teraz nie ma czasu, żeby się o to troszczyć i mimo wszystko wychodzi z domu.

Kiedy ma 40 lat: ogląda się w lustrze i widzi się "za gruba, za chuda, za niska, za wysoka, włosy za bardzo kręcone albo za proste", ale mówi, że jest przynajmniej czysta i mimo wszystko wychodzi z domu.

Kiedy ma 50 lat: ogląda się w lustrze i mówi: "Jestem sobą" i idzie wszędzie.

Kiedy ma 60 lat: patrzy na siebie i wspomina wszystkich ludzi, którzy już nie mogą na siebie spoglądać w lustrze. Wychodzi z domu i zdobywa świat.

Kiedy ma 70 lat: patrzy na siebie i widzi mądrość, radość i umiejętności. Wychodzi z domu i cieszy się życiem.

Kiedy ma 80 lat: nie troszczy się o patrzenie w lustro. Po prostu zakłada liliowy kapelusz i wychodzi z domu, żeby czerpać radość i przyjemność ze świata.

Może wszystkie powinnyśmy dużo wcześniej założyć taki liliowy kapelusz...





wtorek, 25 lutego 2025

Cztery tygodnie lutego

Trochę się działo:
Dwa moje spotkania autorskie, kilka innych literackich, 2 koncerty i rozpoczęcie przygotowań do wiosennych spotkań. Okresowe badania, przymuszone remonty i pogodowa huśtawka. Każdy dzień zanotowany w moim "niedzienniku", kilka refleksji i szukanie motywacji do dalszego działania.

Ogłoszono XXIII edycję MAZOWIECKIEGO KONKURSU MAŁEJ FORMY LITERACKIEJ w kategorii prozy (opowiadania, eseje, wspomnienia...). Oddział Łódzki Związku Literatów Polskich objął konkurs patronatem. Zdziwiłam się, że po raz pierwszy Oddział Bydgosko-Toruński ZLP ogłosił to na swojej facebookowej stronie. Miło, że po dwudziestu latach „Sekrety Żaru” dalej działają, podziwiam i łączę się z Wami. Bardzo mile wspominam nasze pierwsze kontakty, podziwiam wytrwałość i serdecznie pozdrawiam Iwonkę Zielińską.

Nasercowe granie
20 lutego, piątkowy wieczór udało mi się spędzić w naszej Filharmonii Pomorskiej. Po raz kolejny, dzięki życzliwości Danki, która namówiła mnie na specjalny koncert z harfą w roli głównej. Kocham ten instrument, więc oczywiście skorzystałam z zaproszenie i nie żałuję! Koncert rozpoczął się majestatycznie, ekspresyjną uwerturą Ruy Blas Felixa Mendelssohna w wykonaniu nasze orkiestry. Kolejnym punktem programu był niezwykły utwór Concierto de Aranjuez Joaquína Rodrigo, w wersji na harfę. Instrument ten, znany z delikatności i subtelnego brzmienia, doskonale oddał elegancję oraz melancholijny nastrój kompozycji. Harfa pozwoliła również podkreślić poetycką naturę utworu. Pięknie zagrał Jol von Lerber, który trzymał harfę w swoich ramionach i stworzyli piękną całość w mistrzowskim wykonaniu. Wieczór zakończyła monumentalna Symfonia d-moll „Zerowa” Antona Brucknera. Potężne orkiestralne brzmienie, bogactwo harmonii i majestatyczne frazy zabrzmiały wyjątkowo w tej symfonii. Jednak i tak zwyciężyła harfa!

 Kilka fotek z lutowych spotkań

    

środa, 29 stycznia 2025

Konkurs literacki "Na chwałę słońca"

konkurs im. Babuni Wandy –  to już 5 edycja

Tak mi się napisało, takie moje haiku:

Na chwałę słońca
to debiut poetycki
Babuni Wandy

Na chwałę słońca
to konkurs literacki
dla Ciebie Wando

Kocham cię słońce!
więc chwytajmy za pióra
zbliża się finał

Na chwałę słońca
Biblioteka w Bydgoszczy
piąta edycja

           H.D-S





Co jeszcze styczniowego, ciekawego

Kilka wydarzeń, które warto jeszcze utrwalić: 

- Po moim „Tryptyku rodzinnym” (16 stycznia) w Bibliotece na Dworcowej „Śródmieście”, zapowiadana była, w Kujawsko-Pomorskim Centrum Kultury, promocja książki o Wojtku Banachu. Bardzo żałowałam, że nie mogłam uczestniczyć w spotkaniu, które miało ciekawy klimat i wywołało wiele emocjonalnych wspomnień. Każdy z współautorów otrzymał egzemplarz autorski. Mam nadzieję, że również uda mi się dostać, ponieważ dołożyłam tam swoją cegiełkę wspomnieniami o Wojtku jako sąsiedzie. W ostatnich latach uczestniczył wiernie w moich spotkaniach w Letnim Salonie Poetyckim na Chłodnej. To właśnie tutaj miał jedno ze swoich ostatnich spotkań autorskich. Kiedy czuł, że choroba zaczyna nad nim panować, chciał jeszcze dzielić się poezją ze znajomymi i rozdawał tomiki.


- Niesamowity koncert w Filharmonii, na który miałam bilety już od listopada i na który (co się bardzo rzadko zdarza) poszłam razem z mężem. Koncert karnawałowy, podczas którego wybrzmiały piękne uwertury, pełne emocji arie z oper i operetek oraz porywające walce i polki Johanna Straussa. Solistą wieczoru był tenor Tadeusz Szlenkier. Orkiestrę Symfoniczną FP poprowadził Raoul Grüneis. Jeszcze słyszę tą wspaniałą orkiestrę, wielkie brawa. Grenada Grenada jeszcze mi to gra cudnie zaśpiewane i zagrane. Warto było, prawdziwa uczta dla ducha!
Chociaż raz w miesiącu warto się wybrać, szkoda, że Janek nie jest miłośnikiem koncertów i na inne muszę sobie szukać osoby towarzyszącej. Tak łatwo z tej przyjemności nie zrezygnuję!

- We wtorek, już tradycyjnie, wzięłam udział w spotkaniu w KIKu. Tym razem gościem była Małgosia Mówińska-Zyśk ze swoją najnowszą książką. Była z Waldkiem (mężem) i na zmianę czytali fragmenty, przeplatając muzyką na skrzypcach. Przypomniały mi się czasy, kiedy w ramach swojej rehabilitacji, Małgosia wzbogacała nasze spotkania w „Teatrze wspólnym”, który miałam przyjemność prowadzić jakiś czas temu w PZN.

- Już wtedy miałam problemy ze swoją dolną szczęką, ale dałam radę (rany się goją!).
Nie zrezygnowałam również ze spotkania w Dyskusyjnym Klubie Książki Mówionej (27 stycznia), które tym razem odbyło się w siedzibie Zbiorów Regionalnych Biblioteki Wojewódzkiej. Rozpoczęty remont Biblioteki Głównej pewnie nie raz jeszcze będzie zmieniał miejsca naszych spotkań. Miły klimat, ciekawe dyskusje i refleksje nad przesłuchanymi książkami. Tym razem byłam bardzo zadowolona z przesłuchanych książek. Były to dwa audiobooki: „Niedokończony list” Ewy Szymańskiej oraz „Bieta” Cezarego Harasimowicza. Ta ostatnia powieść, opowiadająca o życiu cudownie ocalonej z warszawskiego getta Elżbiety Ficowskiej. Z uwagi na postać bohaterki, książka wywarła na mnie duże wrażenie. Pewnie też za sprawą lektora „Biety” – Jacka Draguna (aktora Teatru Andersena z Lublina) nie mogłam się oderwać i wysłuchałam jej prawie jednym tchem. Kolejne spotkanie dopiero 3 marca, zabieram się dalej do czytania (słuchania).



piątek, 17 stycznia 2025

Wspomnieniowo



Jak zwykle, zostałam mile zaskoczona wczorajszym spotkaniem w Bibliotece na Dworcowej. Szczególnie pocztą kwiatową (zupełną niespodzianką) i liczną obecnością moich przyjaciół. Wiesiu Marcysiak, swoją grą na gitarze, stworzył muzyczny i poetycki klimat.
Danka Szłapińska, kierowniczka biblioteki, poprowadziła ciekawą dyskusję o poezji i o mojej twórczości. Niestety, wczoraj miałam ten swój „trudniejszy dzień” i nie dałam rady z czytaniem tekstów. Prezentowałam więc tylko te, które utkwiły w mojej pamięci. Mile zaskoczył mnie również Żnin ze swoją torbą pełną pamiątek, pakietem startowym do biegu i medalem "Wandy". Czy ukończyłam już swój rodzinny maraton, panie Goclik???

Cieszę się, że mój kompletny „Tryptyk rodzinny” został zaprezentowany również w bydgoskim środowisku, i że miało to miejsce w dniu imienin moich głównych bohaterów tryptyku - Włodzimiery i Włodzimierza. Umieściłam już na FB Kilka migawek z wczorajszego spotkania.








Dzień wcześniej również miałam ciekawe spotkanie, chociaż prawdę powiedziawszy była to zbiórka, gdzie przygotowywałam gawędę i materiały związane z patronami roku 2025.




fot. ze strony Referatu ZHP

środa, 15 stycznia 2025

TRYPTYK RODZINNY

Trzy książki mojego autorstwa, które ukazały się w ostatnich trzech latach, to nie są dzieła literackie, biografie, czy monografie, tylko publikacje dokumentalno-wspomnieniowe ze zdjęciami, dokumentami i wspomnieniami trzech bliskich mi osób.

Trzy różne wątki o segmentowej formie rodzinnych wspomnień, które tworzą razem całość „Powrót do korzeni”. Ponieważ są to trzy różne życiorysy w jednej rodzinie stąd „tryptyk rodzinny”. Przewija się tu przeszłość – teraźniejszość – przyszłość, związane z trzema miejscami: Gorzów – Żnin – Bydgoszcz.
  
Mój TRYPTYK RODZINNY prezentuje trzy oddzielne postacie, które się wzajemnie uzupełniają.

Nie jest to poliptyk uformowany jako trio (w formie dzieła sztuki), tylko historie trzech osób , które miały duży wpływ na moje życie, na moje wychowanie i ukształtowanie charakteru.

W miejscu centralnym (środkowym) znalazła się Wanda Dobaczewska (z d. Niedziałkowska) moja babcia, którą w domu nazywaliśmy Babunią. To właśnie Ona miała największy wpływ na moje życie literackie, to z nią (w trzypokoleniowej rodzinie) spędziłam 20 lat mojego młodzieńczego życia na Pałukach. To z myślą o niej, przez ostatnie lata realizowałam różne projekty literackie przypominające Jej twórczość i działalność kulturalną z okresu międzywojennego (w Wilnie) i powojennego na Pałukach.

Pierwszą część tryptyku poświęciłam Mamie – Włodzimierze Dobaczewskiej (z d. Korsak), matki sześciorga dzieci, która zmarła mając 47 lat, ale zaraziła nas wszystkich bakcylem służby harcerskiej. Wychowanka dh. hm. Olgi Małkowskiej (z Cisowego Dworku), której powołaniem była służba instruktorska, służba drugiemu człowiekowi. Wspomnienia o „Druhnie Włodce, Włodzimierze” ukazały się w 50. rocznicę Jej śmierci, wydana przez Instytut Wydawniczy „Świadectwo” w Bydgoszczy (2022), pomógł mi w tym Referat Seniorów Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP. 

W kolejnym roku ukazała się druga część tryptyku poświęcona Wandzie Dobaczewskiej „Tobie Wando”, która podsumowywała moją pięcioletnią działalność wspominającą Wandę. Wydana została przez Żnińskie Towarzystwo Kultury, pod patronatem Starosty Żnińskiego (2023). Bardzo cieszy mnie fakt, że niektóre propozycje są nadal kontynuowane. Między innymi Bydgoskie Środy Literackie, czy Ogólnopolski Konkurs Literacki im. Wandy Dobaczewskiej, który od pięciu lat organizuje Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Bydgoszczy.

Pod koniec 2024 roku ukazała się ostatnia część mojego tryptyku rodzinnego „Żywe drzewo Włodzimierza” poświęcona Włodzimierzowi Korsakowi - ojcu mojej mamy, który był przez nas nazywany „Dziadziusiem”. Książka ta została wydana przez Gorzowski Oddział Związku Literatów Polskich i Wojewódzką Bibliotekę w Gorzowie Wielkopolskim - na Ziemi Lubuskiej, gdzie pamięć o Włodzimierzu jest pielęgnowana do dnia dzisiejszego. Promocja książki miała miejsce w „Korsakówce” w Nadleśnictwie Kłodawa, gdzie mieści się Izba Pamięci po Włodzimierzu Korsaku.

niedziela, 12 stycznia 2025

Nowy tydzień, nowe wyzwania

 Ukazało się już zaproszenie, więc najwyższa pora rozpocząć przygotowania do spotkania

 A tymczasem trwały jeszcze bydgoskie kolędowania, Bydgoska Środa Literacka z wyjątkowym gościem i pożegnania dzieci, które musiały wracać po świątecznej przerwie.


Następny tydzień też zapowiada się bardzo ruchliwie

wtorek, 7 stycznia 2025

Wspólne kolędowania

Czas kolędowych spotkań, radosnego śpiewania kolęd i cieszenia się Dobrą Nowiną. W dawnej tradycji te 12 dni od Bożego Narodzenia spędzano nie na pracy, lecz na zabawach, świętowaniach i spotkaniach towarzyskich - tak do święta Trzech Króli.

Rzeczywiście w tym roku kalendarzowym można było mieć kilka dni urlopu i kilkanaście dni wolnego. Tym razem było rzeczywiście radośnie i uroczyście. Dopisało zdrowie i siły do przygotowania całej rodzinnej Wigilii, mimo licznych spotkań przedświątecznych (grudniowych, o których pisałam we wcześniejszych postach).

W Boże Narodzenie tradycyjna wieczerza z 12 potrawami i symbolicznym dzieleniem się opłatkiem (tym razem miałam nawet bezglutenowy, poświęcony). Radość była tym większa, że spędziliśmy ten wieczór z córeczką, podobnie zresztą jak pierwszy dzień świąt. Nasza choinka, ubrana przez Asię, prezentowała się bardzo pięknie i dostojnie, podobnie jak cały wystrój, nad którym tym razem Ona czuwała. Drugiego dnia świętowanie z sąsiadami i obowiązkowy spacer dla spalenia kalorii, 27-go już tradycyjnie u Ani z życzeniami urodzinowymi, 30 grudnia jeszcze świąteczne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki Mówionej bardzo klimatyczne.. 

Potem przygotowania do Sylwestra, który w tym roku spędziliśmy w NOCIE (NOT to dla nas nocne oglądanie telewizji) i obowiązkowy Koncert Noworoczny z Wiednia, który zawsze staram się celebrować. No a już drugiego stycznia rodzinka była w komplecie. Radosne przywitanie na lotnisku i pięć dni wspólnego świętowania. Kocham moje dzieci i zawsze cieszę się ze wspólnych spotkań, to jest naładowanie akumulatorków na cały kolejny rok! Ten rok pewnie będzie szczególny, wymagający dodatkowej energii, ale też niosący ważne wydarzenia. Jak dobrze, że Asia była częściej z nami i przy okazji sama się trochę zregenerowała (przynajmniej mam taką nadzieję). To mądra osoba, która posiada w sobie wielkie pokłady dobroci i miłości, to również dzięki niej moje akumulatorki się ładują. Dzięki niej zrozumiałam jak ważna jest w życiu „uważność”.

2 stycznia dało mi się dotrzeć do „Domu Serca” na wspólne kolędowanie z „Iskierką”. Sympatyczne spotkanie z miłą atmosferą, jednak trochę przyćmione przez problemy samochodowe. Ktoś wypuścił nam powietrze ze wszystkich 4 kół i były problemy z powrotem do domu. Skończyło się jednak dobrze. Miło było podzielić się śpiewnikami „Kolędujmy razem” opracowanymi jeszcze przez sekcję literacką w moim „OKATiKu” i przypomnieć kilka moich świątecznych wierszy. Zawsze lubię wspólne kolędowania i dzielenie się słowem, jeszcze dzisiaj kolejne śpiewanie kolęd.



fot. ze Stowarzyszenia "Iskierka"