Moje wiersze

Moje wiersze z trzech pierwszych tomików można posłuchać w formie audio pod adresem:

https://soundcloud.com/audiobooki-okatika/sets/helena-dobaczewska-skonieczka

wiersze Heleny Dobaczewskiej-Skonieczki
z tomiku „Dotyk drogi" (2024) 

NIEZALEŻNOŚĆ

muszę pobyć ze sobą
ze słońcem z poezją
idę ścieżką

odkrywam swoje tempo
czuję język serca
światło sztukę

przemieniam
żal na wdzięczność
zanurzam w chwili

odnajduję myśli
trafne słowa
najcenniejsze dobro

celebruję niezależność


NOWE

będziemy
powoli odtajać
czyścić emocje
odświeżać pamięć

lepić życie
nie z monet
lecz z uczuć

pozamykani
pozbawieni tlenu
swobody żyjemy
w wirtualnym świecie

tylko czasem
zaintubowani miłością
zakwitamy


PRZEMIANA
ogłuszona hałasem zakazów
zakładam ochronny pancerz
splecione przekleństwa wypływają

z gardła płynie wściekłość dopada mnie
prawda kończy się wiwisekcja
pociesz mnie Panie i prowadź do końca


MUTACJE ŻYCIA

życie to szczęście i cierpienie
podszyte czasem
wszystko tymczasem
spływa zalewa zmysły

miało już nie być
i ciągle spływa
wodzi
aż zawodzi


WALKA POKOLEŃ

pokolenia matek i żon
kontemplują naturę
chłodząc zmęczone stopy
w strumieniach

nie siadają głęboko
w fotelach by łatwiej
było wstawać gdy myśli
tłoczą się bezrefleksyjnie

przychylają nieba
swym dzieciom
a one nie kłaniają się
przed starością

gonią życie
o wszystko walczą
same wybierają górne loty
gdzie pachnie deszczem

smutkiem i samotnością


ROZMOWY
dym rozmów porozplatał
zagmatwaną tęczę podarował
bukiety uśmiechów z głodnych sadów

i wino czeka na nasze znużenie
otwieram szuflady z zapachami
ziarenek snu rodzinnych tajemnic

ciepłochłód nocy
otworzył drzwi do ciebie


WYPACZENIE

wypaczone człowieczeństwo
gdzie przemoc plami życie
oczy za moment popękają
wyleje się mózg

złożoność doświadczeń
mruczy ponaglająco
wskazuje palcem
kto dobry a kto zły

łykamy to jak pelikany
budujemy w sobie przestrzeń
z jasnych kolorów udając
bezgrzeszne istoty


JAK DŁUGO?

miało to być kilka dni tygodni
a są już miesiące lata
miała to być interwencja
a jest rzeź

w kałużach krwi przeglądają się
ruiny domów
pies z kulawą nogą
szuka swego pana


KWIATY

kwiaty są jak wiersze
to poezja ziemi
kwiaty są muzyką
dźwięczą w metaforach

więdną z tęsknoty
za ogrodami niespełnień
zerwane stoją wiernie
w wazonach

przekwitają ze spokojem
kwieciste mandale
w ogrodach galaktyk
deszczem zmywane


TRYPTYK O‘LENKI

czy warto urodzić się nad Wartą
pomiędzy jednym roberkiem
a drugim nie warto
zadawać takich pytań

gdy dziadkowie składają
pierwsze uśmiechy
już na zawsze pozostanę
rodowitą gorzowianką
przypisaną do rzeki

kolejne robry
rozgrywam na Pałukach
spijam młodość
wędruję w harcerskim mundurze

a gdy życie zawisło
nad Brdą i nad Wisłą
buduję własne gniazdo
i kto zapamięta

że warto urodzić się nad Wartą.





wiersze Heleny Dobaczewskiej-Skonieczki
z tomiku „Migotanie słowa" (2021)

PREZENT

Byłeś bożonarodzeniową radością
tak było ci do twarzy z czerwoną kokardą
uroczyście podzielony na ćwiartki
każdy miał nogę i kawałek blatu

Jak dzisiaj odczytać wspomnienia
wszystkie przyklejone do ciebie łzy
niedokończone rozmowy
co czekają na rozstawionych półmiskach

Usiądźmy przy tobie
miejsca starczy dla wszystkich
jesteś wspólną przestrzenią
w rodzinnym domu zawsze jednoczącą?


ROZMOWA

Rozmawiam z tobą
w przestrzeni duszy
milczącej nieobecności
słyszę mądre ciepłe odpowiedzi
choć głos twój dawno przebrzmiał

Sztuka umierania
to sztuka godzenia się
z nieśmiertelnością
sztuka życia to umiejętność
godzenia się ze światem

Nie jesteś kartką
w kalendarzu wspomnień
nieme porozumienie
właściwe duszom pokrewnym
z pamięcią obecną nie minioną


BIEDA

Nie naprawimy świata
możemy jedynie
uczyć się go słuchać

Nie odrywajmy się
od matki ziemi
tu woda jest życiem

Dramat ludzi
miesza się z potem pracy
prawdziwa bieda
A jest kolorowo


KINO

On trzyma lustro
ja widzę swoje odbicie
zdejmuję maskę
i kończę rolę

Wyruszam
w niebezpieczną podróż
przyklejam się
do półki z książkami

Gdy gasną światła
zaczyna się gra
z widzem


HURAGAN

Byłeś wiatrem
w rozpostartych żaglach
studziłeś ogniste loty

Huraganem wypadłeś
rozbijając na drobne
naczyńka spokoju

Zbieram je teraz i sklejam
nigdy nie wypiję z nich
gorącej herbaty

Nie rozwinę żagli
na połamanym maszcie


***

Ma smak
popiołu listu
i barwę
twoich oczu
puka do drzwi
niechciana
czeka w milczeniu


POETYCIE TANGO

Taniec w muzyce
słowa w ciszy
ruchy świateł i pozy
najczulszych strun

Tango
z kropelką Chanel
i Chwilą w roli głównej


ORION

Znalazłam drogę
tajemnicy kosmosu
pierwotny tygiel

Gdzie mieszają się
żywioły wrażliwości
i wyobraźni

Swoisty mikrokosmos
formacja budowana
głębią różnego tworzenia

Świat tutaj jest jasnością
głosem natury połączonym
z moją cząstką


Tu asteryzm tworzą
trzy jasno świecące
gwiazdy

Na bydgoskim osiedlu


Wiersze ze żnińskiego okresu
Heleny Dobaczewskiej-Skonieczki
z tomiku „Wiersze z żywego drzewa (2017)


WIERSZE
Z ŻYWEGO DRZEWA


Siwa pani z laseczką
wędrowała ulicami miasta
wszyscy ją znali
i nazywali
Wandą – pisarką

Była trochę obca
nie stąd – gdzieś z Wilna
jej kłopot z chodzeniem
był pamiątką z Ravensbrück
piekła dla kobiet

Tylko czasem tam wracała

Ocalone życie
oddała wnukom

Drzewa urosły
książki przycichły
wiersze z żywego drzewa
płyną dalej…
tylko trochę dalej

Pięćdziesiąt gałęzi
rozrasta się
a wiatr na nich gra jak na harfie
rozwiewa kolejne liście
kolejne wersy


LAS

Szumi las
rozdrganymi listkami
mrucząc pieszczotliwie
kołysankę brzozową

– Znajdziesz w nim spokój
ciszę co Chopina z salonów
na łąki przenosi

Szumi las
wytrwałością dębów
czułością jaworów
goreje kiściami jarzębin

– Zrób korale
i zawieś na szyjach
szybującym obłokom

Szumi las
świerkową rapsodię
żegnając dzień
topiący się w jeziorze

– Jeszcze się zobaczymy
jeszcze usłyszymy
co w trawie piszczy

Szumi las i gra
wiolonczelą runa leśnego
wystrojoną melodię
pagórków pałuckich


DRĄŻENIE SKAŁY

Początkiem
było źródło
w pałuckiej Oćwiece

Tam spadały gwiazdy

Ręce w brzozowym
lesie splatały
instruktorski krąg

Pozostały wspomnienia
zamknięte w zeszycie
garb z piasku

Jezioro… przyjaźni


BADANIE PRZEBIEGU
ZMIENNOŚCI FUNKCJI

Funkcja
nie ma miejsc zerowych
– ja nie mam szczęścia
Funkcja posiada ekstrema
– ja posiadam
zbyt wielką wyobraźnię

Głowę nabitą marzeniami

Dla iksa uczuć funkcja zmierza
do maksimum a intuicji minimum

Teraz wykres
chcę aby mój wykres życia
był linią prostą

Ale co będzie
gdy pomylę
pewne wartości?

Czy przyjdzie On
i powie: tutaj się pomyliłaś!


DOM

Rodzinny dom
tam zachodziło słońce
i wschodziło
tam pocałunki szybciej goiły rany
a wielkie krzywdy po latach
wydały się małe
jak ganek
gdzie witaliśmy pierwszych gości

Przyjaciele
rozpłynęli się
czasem jednak przelatują
nad starą Basztą
między dwoma jeziorami
i wpadają
do starego gniazda
na Pałukach


Wiersze z bydgoskiego okresu
Heleny Dobaczewskiej-Skonieczki
z tomiku „Wiersze z żywego drzewa (2017)


DWORZEC

Odmieniany porami roku
z przypadkami w podróżach
powtórzeniami gasnących dni

Brzęczące tory zaprzeczają monotonii
każdy przedział to osobna opowieść
noszona w sobie

Przyczepiam wagon swoich zamyśleń
słowa mają fakturę
wodzę po nich palcami

W tłumie widzę dobrych ludzi
to skarby ulepione
z niepękającej skały

Wszyscy możemy być lepsi
tylko ten pośpiech i stukot
kół jak mantra

„Pociąg opóźniony
około trzydziestu minut”.
Wszyscy możemy być lepsi...

A ze mnie wyłazi zwierzę...


SPEKTAKL

Cieszy promień słońca
co dosięga lasu
wróży pokój
nieskończoności istnienia

W muzyce spojrzeń
splatamy dłonie
rzucamy słowem
i wychodzimy na scenę

Poznajemy świat
podglądając myśli
sięga po nie cień
a samotność skrzypi

Młodość
nieczynna do odwołania


CO LAS POWIEDZIAŁ

Wiatr w gałęziach otwierał
inny świat zielonych bram
struktury cudu szarość ślizgała się
w słońcu drzewa rosły w ciszę

Teraz złomy drzew
na karczowisku świszcze wiatr
zraniony las krzyczy
przyciętymi pniami


SKRZYDŁA

Akt roztargnienia
nie rodzi owoców
zanika kropka
w znaku zapytania

Jesteśmy
zbyt blisko
by zobaczyć znaki
wtapiane w rzeczywistość
Skłamana prawda
krzyczy
zgrzytem dnia
umiera fragment istnienia

Krwawiące rany
przemywa woda
szuka źródła i harmonii
rozmawiam ze swoim cieniem

Jakie będzie jutro?
Dwa skrzydła
wzbijają się do lotu!


BEZSENNOŚĆ

Modlitwy długie niewysłuchane
bezsenna pościel porą smutków
można szeptać słychać
nocne kuszenie anioła i bicie
zmartwychwstania

Wiją się drogi
rozstajne i powrotne
budzi się przydrożna nadzieja
wstaje dzień
światło przy wspólnym stole


ALBUM


Jeden wiek – to tylko sto lat
pięć pokoleń jakże różnych
i jakże podobnych do siebie

Żywa historia przeplatana
historią fotografii w kolorze sepii
czarno-białej i w pełni kolorowej

Kartki z albumu rozsypują się
puzzle historii i zawiłości rodzinne
dopasowujemy na nowo

Mamo – jaka podobna jesteś
do naszej prababuni
ty też opowiadałaś nam bajki

Tylko czemu ich nie spisałaś?

                    Helena Dobaczewska-Skonieczka (2010)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz